czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 8

     Carlisle

    " Drogi Carlisle'u,
chciałbym prosić ciebie i twoją małżonkę o wybaczenie. To, co zrobił Marek było niedopuszczalne, a ja zareagowałem zbyt gwałtownie. Przede wszystkim pragnę przeprosić Alice. Zatrzymałem ją w moim zamku, by zyskać wampira z umiejętnościami, które pozwoliłyby mi odnieść przewagę nad wrogiem. Podkreślałam, że zawsze uważałem ciebie za mojego przyjaciela. Jestem głupcem. Chciałbym załagodzić sytuację i żyć tak, jakby nic się nie stało. Marek również dołącza się do tego listu, chcąc wam przekazać, że działał pod wpływem chwili, i że taka sytuacja się już nigdy nie powtórzy. Mam nadzieję, że wasza rodzina przyjmie nasze szczere przprosiny, bowiem inaczej Volturi pogrążą się w wielkim smutku.
Z wyrazami szacunku,
Aro i jego pobratymcy. "
       
      Przeczytałem list od Volturi i odłożyłem go na stole studiując wzrokiem skupione twarzy mojej rodziny. Wszyscy odczuwaliśmy ulgę; mogliśmy być w naszym domu, w Forks. To, co przeżyliśmy w ostatnim czasie było dla nas wstrząsem. Szczególnie dla Esme i Alice. Przeprosiny Aro dały mi do zrozumienia, że nie chciał by doszło do sporu. Nikt tego nie chciał.
      -I co teraz? Wybaczysz mu? -podniosłem głowę zwracając uwagę na Rosalie. -Przypominam, że chciał zniszczyć naszą rodzinę.
-Rose, Volturi mają władzę nad wszystkimi wampirami. Znam ich od długiego czasu. Bycie w konflikcie z nimi prędzej czy później odwróci się przeciwko nam.
        Blondynka była wyraźnie poirytowana nie żywiła do pleryniarzy sympatii, ale to nie oznaczało, że mamy być skłóceni. Rosalie zawsze chce, by to jej zdanie było najważniejsze, jednak w tej sytuacji nie mogę stanąć po stronie mojej córki.
-Dobrze. Róbcie, jak uważacie ale oni już poznali słaby punkt Cullen'ów. Już zawsze będą to wykorzystywać!
          Dziewczyna wyszła z domu. Nie sądziłe, że to ją tak rozgniewa, ale muszę przyznać-miała dużo racji. A teraz w salonie nie było też Emmett'a. który rzucił się za nią. On nie powiedział ani słowa, dlatego przypuszczałem, iż stoi po stronie swojej żony.
            Jeszcze raz przestudiowałem skupione twarze wszystkich zebranych w pomieszczeniu. Zatrzymałem się, gdy zobaczyłem pewną kobietę siedzącą na białej sofie. Chciała mnie pocieszyć, ale nie wiedziała jak. Uśmiechnąłem się do niej, co odwzajemniła.
             Poczułem dłoń mojego syna na ramieniu. Odwróciłem się i spojrzałem w jego ciemne oczy wyrażające smutek. To dla niego był szok, ale powiedział:
-Masz rację, Carlisle. Powinniśmy przebaczać-tu się zatrzymał, bo zazwyczaj to ja powtarzałem te słowa. -Ale... Niech to będzie ostatni raz.

Kilka tygodni później 

      -Esme, błagam, pospiesz się. Już jesteśmy spóźnieni- jęczałem czekając w salonie z Jasperem.
      Moja żona stanęła przy schodach. Uśmiechnąłem się na jej widok. Ciemne włosy delikatnie opadały na jej ramiona, szeroki uśmiech pokrywał twarz, a duże miodowe oczy tak pięknie błyszczały. Czarna, krótka sukienka z srebnymi elementami podkreślała krągłości Esme. Na stopach miała czarne wysokie szpilki.  Zeszła ze schodów i stanęła przy mnie. Nic nie powiedziałem aż wreszcie Alice pojawiła się przy nas i zapytała:
-No i jak?
-Alice dokonałaś cuda. Przepięknie, kochanie-zwróciłem się do małżonkii musnąłem jej policzek.
     Jasper  zawiózł nas do hotelu, gdzie miał się odbyć bankiet. Niezbyt lubiłem, kiedy Esme musiała mieć coś wspólnego z szpitalemNa bankietah zazwyczaj zbiera się wielu lekarzy, którzy codziennie mają styczność z krwią. Sam do nich należę, ale różnię się tym , że jeste, wampirem.
    -Carlisle? Denerwujesz się-stwierdziła Esme, gdy otwarłem jej drzwi.
-Tylko pamiętaj, że jesteś moją żoną. I tylko MOJĄ żoną.
-Zazdrośnik. Nie przejmuj się, pamiętam.
    Przysunęła się bliżej i pocałowała mnie w usta. Ja zwykle poczułem się lepiej, a moją twarz rozświetlił uśmiech. Objąłem żonę w pasie i weszliśmy do środka. Tu jak zwykle pannował gwar rozmów. Ktoś w oddali  się śmiał. Na wstępie poczęstowano nas szampanem. Kilka osób zwróciło na nas uwagę, nie wszystkich znałem. Większość już wie, kim jest kobieta obok mnie.
    -Carlisle, witaj. Zapewne to twoja małżonka-usłyszałem za sobą ochrypły męski głos. Odwróciliśmy się.
-Witaj-podałem mu dłoń. -Esme-moja żona-Roy-kolega z pracy.
-Jeszcze nie miałem okazji cię poznać, Esme. Ale muszę przyznać, że to co mówił o tobie Carlisle jest prawdą. Albo jeszcze lepiej... -ukochana spojrzała na mnie unosząc kącik wargi.
-Nie słyszałam o tobie, ale bardzo się cieszę, że mogę cię poznać.
-Mnie też jest bardzo miło-uśmiechnął się zawadiacko. Wyczuwałem w tym uśmiechu nutkę goryczy.
         Obok niego pojawiła się młoda kobieta( na oko miała dwadzieścia parę lat). Miała duże zielone oczy i długie, proste kasztanowe włosy z idealnie przyciętymi końcówkami. Była wyższa od Roy'a, wyglądała jakby była modelką. Spojrzałem na Esme, a ona przeszywała dziewczynę wzrokiem. Zauważyłem w  jej oczach wrogość( co się bardzo, bardzo rzadko zdarza) i zazdrość. Na pocieszenie pogłaskałem ją po ramieniu.
        Jak się później okazało dziewczyna nazywała się Alex i przyszła wyłącznie jako towarzyszka mojego kolegi. Opowiadała o nim, jaki jest wspaniały, jednak wyczuwałem w tym sztuczność- aktorstwo. Na dodatek Roy nie mógł oderwać oczu od mojej żony, co naprawdę mnie denerwowało. Po ostatniej wizycie we Włoszech jestem przewrażliwiony na punkcie zazdrości.
         -Carlisle? To ty? -wstałem i zobaczyłem blondynkę- Annę. Kiedyś pracowaliśmy razem, ale później przeniosła się do innego szpitala.
-Anna!-przywitałem się grzecznie, przeprosiłem Esme oraz pozostałe towarzystwo i odszedłem od stołu z koleżanką.
-Wieki się nie widzieliśmy! A ty wcale się nie zmieniłeś. No proszę, twoja żona też wypiękniała.
-Tak? Dziękuję. Jak to się stało, że tutaj jesteś?
-Usłyszałam o bankiecie od Georga(chirurg). Zaprosił mnie i... proszę. Jestem. Miło zobaczyć dawno niewidziane twarze.
        Rozmawiałem z Anną o tym, gdzie teraz pracuje, o jej życiu prywatnym, o jej mężu i córce. Przegadaliśmy cały wieczór. Co prawda staram się nie nawiązywać bliższych kontaktów z pracownikami szpitala, ale kiedy jeszcze pracowałem z tą dziewczyną, zauroczyła mnie( nie tak jak myślicie xD) i zaprzyjaźniliśmy się.

       Esme

     Carlisle odszedł z  Anną pozostawiając mnie samą z tym draniem. Czy on myśli, że ja nie widzę, jak wpatruje się w mój biust?! Co to ma znaczyć? Przecież przyszedł z tą Alex, która ślini się na jego widok, a on nic sobie z tego nie robi. Szczerze mówiąc, to nie wiem co młoda dziewczyna widzi w takim człowieku jakim jest Roy. Mężczyzna ma już ponad czterdzieści lat, okropny zarost i te wredne, złośliwe oczy. W sumie... No tak. Lekarz, który ma mnóstwo pieniędzy. Można się domyślać, że Alex zależy tylko na jego pieniądzach. A on ma świetną kochankę. Nie, Esme. Nie ma sensu wtrącać się w ich prywatne sprawy. Masz swoje małżeństwo, swoje życie i swoje\dzieci, więc nic ci do spraw innych ludzi.
       -Esme, może umówimy się na kawę w przyszłym tygodniu? Tutaj nawet nie da się spokojnie porozmawiać-zaproponował, gdy Alex wyszła.
-Przykro mi, ale przyszły tydzień mam zawalony pracą. Nie dam rady-skłamałam.
-Doprawdy? Czym się zajmujesz?
-Architektura-mruknęłam rozglądając się po pomieszczeniu.
-To się świetnie składa! Chciałbym wybudować dom. Mam już nawet wykupioną działkę. Może mi pomożesz?- ciągnął dalej.
-Yyyy... Nie za bardzo. Wiesz, mam sporo klientów.
-Rozumiem. No dobrze, kochanie, ale na kawę musimy się umówić.
-Może kiedyś...
-Chyba nie jesteś rozmowna. Po prostu chciałbym ci powiedzieć, że jesteś bardzo interesującą kobietą.
-Słucham? -po raz pierwszy zwróciłam na niego uwagę i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Mógłbym tobie coś zaoferować w zamian za... chyba nie muszę kończyć.
- Oczywiście, że nie musisz! Uważasz mnie za panienkę do towarzystwa?! Jeśli tak, to się mylisz! Jeżeli nie zauważyłeś, mam męża-uniosłam się, ale później ściszyłam głos, bo większość osób zwróciła na nas uwagę. Wstałam od stołu i już miałam odejść, kiedy zauważyłam uśmiechniętą Alex zmierzającą ku Roy'owi, i powiedziałam:
-Jej też to proponowałeś?
-Tak-odpowiedział, jakby to nic nie znaczyło.
-Jesteś bezczelny.
      Ruszyłam szybkim krokiem do wyjścia. Nie mogłam w to uwierzyć. Spojrzałam na Carlisle'a i Annę, którzy stali na mojej drodze. Mój mąż również świetnie się bawił ze swoją koleżaneczką. Przechodząc obok niego, specjalnie otarłam się o ramię męża i wyszłam z sali.
      Wsiadłam do windy chcąc, jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz.

    Carlisle
   
      Rozmawiałem z Anną, gdy moja rozwścieczona żona wyszła z sali. Anna spojrzała na mnie niepokojąco, bo również zauważyła jej minę. Wiedziałem jedno- nie mogła być zła na mnie za to, że rozmawiam z koleżanką. Rozejrzałem się po sali i dostrzegłem Roy'a.  Siedział z łokciami opartymi na stole. Obok niego Alex. Głaskała go po plecach szepcząc coś do ucha, a on kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Wpatrywał się w jeden punkt.
     -Przepraszam.. Porozmawiamy następnym razem. Miło było cię zobaczyć-uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w oba policzki, po czym opuściłem hotel.
      Zobaczyłem Esme opartą o ścianę budynku. Wkrótce i ona mnie ujrzała. Zmierzyła mnie wzrokiem, a po chwili odeszła kierując się do samochodu, którym przywiózł nas Jasper. Naszego syna już tutaj nie było, otworzyłem jej drzwi i wsiadła bez słowa. Zająłem miejsce kierowcy spoglądając na żonę.
     -Esme? Wszystko w porządku?

__________________________________________________________
Wróciłam po długiej przerwie. Mój komputerek się przez miesiąc naprawiał i nie miałam, jak wejść gdziekolwiek. Próbowałam coś napisać na tablecie moich dziadków, ale chyba mnie nie polubił, bo nie chciał ze mną współpracować. I w końcu miałam dość męczenia się z tabletem, więc poczekałam i TADAM. Obiecuję, że wejdę na wszystkie Wasze blogi i nadrobię zaległości. Jeśli o ten rozdział chodzi to podoba mi się druga część. To już Wy decydujecie.
Stwierdzam, że coś się stało z bloggerami <: Jestem już prawie rok tutaj z wami i kiedyś było tak dużo blogów i było co czytać. A teraz?! Wszyscy zawieszają!!!! Mam nadzieję, że się ułoży.