piątek, 27 marca 2015

Rozdział 18

         Hozier- Take me to church
   
     ~Carlisle~
        Na twarzy mojego najstarszego syna malował się grymas pogardy i złości. Niecierpliwie stukał palcami w blat biurka w moim gabinecie, licząc, że ulegnę jego namowom, jednak nie dawałem za wygraną. W porównaniu z tokiem wampirzej egzystencji, prośba Edwarda zdawała się równie banalna, co śmieszna. Syn rozsiadł się na krześle naprzeciw mnie bardzo swobodnie i ekstrawagancko, jego miedziane włosy były lekko zmierzwione, a biała koszula rozpięta u góry, w taki sposób, iż odsłaniała fragment kredowego torsu. Edward uniósł kącik ust w kpiącym uśmiechu.
     -Ja naprawdę potrzebuję zwolnienia lekarskiego na jakiś czas. Gdyby nie było takiej potrzeby, nie zwracałbym się z tym do ciebie. -Ułożył łokcie na biurku, po czym poczułem na sobie chłodne spojrzenie ciemnych, głodnych oczu.
-Edwardzie, nie mogę tego zrobić. Dobrze wiesz, że obaj możemy się narazić i mieć problemy. Zbyt często nie ma cię w szkole. Prawnie jestem twoim ojcem, więc wystawienie tobie zwolnienia wzbudziłoby kontrowersje.
-Nie możesz poprosić innego lekarza?
Lewa noga Edwarda nerwowo drgała.
-Wiesz, jakie są zasady i nie próbuj ich naciągać. Powiedz, w czym jest problem?
Do pokoju wszedł Leon. Na jego widok uśmiechnąłem się i wziąłem chłopca na kolana, a kiedy usiadł, pocałowałem go w skroń. Czterolatek nie zwrócił na to zbytniej uwagi, bowiem był zajęty swoimi zabawkami, które rozłożył przed sobą.
-Muszę wyjechać. Na dość długi czas. -Edward spuścił wzrok. -Nie chciałbym, żeby w szkole zwracano uwagę na moją nieobecność. Poza tym pewna elita licealna mogłaby was odwiedzić.
Znów nas opuszczasz, by prowadzić inny tryb życia? Ten, który już przerabiałeś?
Spytałem w myślach.
-Chciałbym się odizolować...
Syn nie zdążył dokończyć, gdyż Leon przerwał nasz niezrozumiały dialog:
-Edward wyjeżdża? Mogę jechać z nim? Co to znaczy odizolować?
-Edward wyrusza w góry. Nie, kochanie, musisz zostać w domu, ale możemy  wybrać się razem na wycieczkę. Twój brat chciałby samotnie odpocząć -skłamałem.
Miedzianowłosy prychnął,  niespokojnie rozglądając się po pomieszczeniu.
Nie pozostawiasz mi wyboru, wiesz co robić. Przyznam, że nie rozumiem, dlaczego tak nagle odchodzisz, ale akceptuję to. Bądź ostrożny, synu. 
-Mówiłem o tym Alice i Jasperowi. Możesz powiadomić mamę?
Jego pytanie wybiło mnie z rytmu.
-Edwardzie, nie zrobię tego. Ty powinieneś porozmawiać z Esme. Z tego, co wiem, wyszła na spacer.
Jest blisko. Czuję jej zapach.
                       


    ~Esme~
      
     Gdy wróciłam do domu, do moich nozdrzy dobiegł ten charakterystyczny zapach, który uwielbiałam; słodka mieszanka wszystkich domowników. Uśmiechnęłam się do siebie i zanim odwiesiłam płaszcz, usłyszałam tupot małych nóżek. Bez namysłu upadłam na kolana, po czym rozwarłam ramiona, by mój czteroletni syn mógł w nie wpaść i mnie przytulić. 
    -Nareszcie jesteś, mamo!
Czując ciepło bijące od Leona, delikatnie go odsunęłam, by nie przestraszyć chłopca znacznie niższą  temperaturą mojego ciała. Zobaczyłam wesołe iskierki w oczach maluszka i już wiedziałam, że tego dnia nic nie zepsuje mego iście szampańskiego humoru. 
    -Co robiłeś, kiedy mnie nie było? 
-Bawiłem się z Edwardem i tatą. Dlaczego  Edward chce pójść na wycieczkę beze mnie? 
Zmarszczyłam brwi. 
-Tata powiedział, że Edward chce samotnie odpocząć. Odizolować się na jakiś czas. Nadal nie rozumiem, co znaczy to słowo. Możesz mi wytłumaczyć? 
Otworzyłam usta ze zdziwienia, bo chyba wiedziałam, co mój syn ma na myśli. Nie mogę mu na to pozwolić, pomyślałam, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, że moje słowa okażą się zbędne. Muszę to wyjaśnić. Mam nadzieję, że te przypuszczenia będą nieprawdziwe. 
    -Chodź, kochanie -powiedziała Alice, a ja podziękowałam jej ruchem głowy. -Wiem, co znaczy to słowo. 
 
***
    W gabinecie Carlisle'a panowała grobowa, przerażająca cisza. Rzuciłam zawiedzione spojrzenie obu panom, wyczuwając bardzo nieprzyjemną atmosferę. Mój małżonek nie raczył nawet podnieść wzroku, jedynie wpatrywał się w szybę, na której krople deszczu toczyły zacięty wyścig. Natomiast najstarszy syn, znany z niemal aroganckiej pewności siebie, teraz niepewnie spoglądał na mnie spode łba. Już wiedziałam, że wkrótce odejdzie, ale musiałam zadać to jedno pytanie: 
   -Edwardzie, czy to prawda?  
Czekałam. Nie odpowiedział.
-Jesteś pewny swojej decyzji? -uniosłam głos.
-Musimy porozmawiać na osobności, Esme.
   
***
    W mgnieniu oka stałam na tarasie naprzeciw syna i zaklinałam deszcz, bowiem byłam przemoczona do suchej nitki. Edward napiął wszystkie mięśnie. Starałam się nie myśleć, o tym co odczuwałam w danym momencie, tylko skupić się na nim i zrozumieć, że ta sytuacja go przytłacza. 
    -Znowu mi to robisz -szepnęłam nieświadomie, lecz nabrałam odwagi. -Łamiesz mi serce
-Esme, jesteś największą miłością mojego życia, bez ciebie nie poradziłbym sobie. Ta cała rzeczywistość złamałaby mnie i wiem, że zadaję ci ból, ale zawsze mówisz, że  mam robić to, co będę uważał za słuszne. Teraz jest taka sytuacja. Nie umiem opisać swoich uczuć, chyba jestem przygnębiony. Wrócę, obiecuję. 
Westchnęłam i przeszłam kilka kroków, łapiąc się za głowę w geście niedowierzania. Upewniłam się, że jestem w bezpiecznej odległości, więc postanowiłam zapytać:
-Co mam zrobić, żebyś został? Za każdym razem wbijasz w me serce nóż.  Kocham was najbardziej na świecie i zawsze będę walczyć do końca o moich najbliższych. Mogłabym za was zginąć, jednak z tobą zawsze łączyła mnie silna więź... Mamy taką samą wrażliwość. W ostatnich latach nikomu nie było łatwo, ale nasza rodzina zawsze potrafiła sprostać przeciwnościom losu. Wytłumacz mi, dlaczego? 
    Nie wysuwałam kolejnych argumentów, ponieważ i tak nie zmieniłyby one decyzji syna. Edward podszedł do mnie szybkim krokiem i wziął w ramiona. Tonęłam w jego zapachu, wiedząc, iż wkrótce to wydarzenie przemieni się w smutne wspomnienie. Nienawidziłam, gdy odchodził, zostawiał mnie. Co prawda, jest moim synem, ale również wiernym przyjacielem, osobą, której mogę się wyżalić oraz spędzać miło czas, osobą, której uwielbiam słuchać i wiedzieć, że jestem dla niej ważna. W jego objęciach czułam się kochana i doceniana. Nie chciał mnie skrzywdzić, podjął-w jego przekonaniu- racjonalną decyzję, chociaż jak każda matka, wolałabym mieć swoje dziecko blisko siebie i widzieć, że jest bezpieczne, pomimo tego, iż jest ono wampirem. 
Edward złożył pocałunek na moich włosach. Zakładając, że jestem sporo niższa od syna, to było jedyne dostępne miejsce dla niego w tym momencie. Z pewnością będę rozpamiętywać jego obecność i dotyk, kiedy go zabraknie. 
      -Zawsze byłaś bardzo wrażliwa, ale zazwyczaj szybko godziłaś się z moim odejściem. I nie rozpaczałaś nad pożegnaniem. 
-Nie lubię pożegnań -odparłam niczym małe dziecko. 
-Problem polega na tym, że ja widzę szklankę w połowie pełną, a ty w połowie pustą. Wkrótce zrozumiesz, dlaczego odchodzę. 
-Mylisz się, Edwardzie. Od wielu lat próbuję zrozumieć, w jaki sposób wybierasz określony czas i taktykę odwetu,  jednak nigdy nie umiem znaleźć adekwatnej odpowiedzi. 
-Ja również będę za tobą tęsknił.Gdybyś mnie potrzebowała, po prostu o mnie pomyśl -wyszeptał czule. -Muszę już iść. 
-Zmokłeś. Powinieneś się przebrać. 
-To nie problem, Esme. Nie chcę tego przeciągać w nieskończoność. Masz kochającą rodzinę, więc teraz wróć do niej i rób to co zawsze; kochaj całą sobą. Dobranoc, mamo. 
       Popatrzyłam, jak sylwetkę Edwarda pochłania gęsty, ciemny las. Deszcz przestał padać, lecz wciąż stałam na tarasie i pocierałam ramiona dłońmi- zupełnie ludzki odruch. Teraz do życia powracała leśna fauna. Nie zamierzałam jeszcze wracać do domu, jednak gdy szklane drzwi pozwalające wejść na taras przesunęły się, zrozumiałam, że ktoś mnie szuka i tą osobą był mój mąż. 
     -Chyba powinnaś wejść do środka. 
Carlisle stał za mną i położył dłonie na moich ramionach, dotykając mokrego ubrania. Poczułam na swojej szyi dotyk jego włosów, a następnie chłodne usta. 
-To jest potrzebne. Edward wie, co robić. -Odwróciłam się, by móc spojrzeć Carlisle'owi w oczy. -To dziwne, ale mam wrażenie przyjemnego oczyszczenia.
Na te słowa mój małżonek zaśmiał się. 
-Jesteś szczęśliwa?
-Tak, bo wiem, że mój syn również jest. 
-Chodźmy do Leona, on też nas potrzebuje.
   Carlisle objął mnie w talii i przepuścił w  drzwiach. Zanim doprowadziłam się do stanu, w którym nie przestraszyłabym Leona, zrozumiałam, iż coś musi dobiec końca, by mogło zacząć się coś nowego.  Intuicja podpowiadała mi, że niebawem rozpocznie się nowy, ciekawy  rozdział w naszym życiu. 
______________________________
Cześć! Witajcie po bardzo długiej przerwie. Nie chodziło o brak weny czy lenia. Rozdział cały czas "się tworzył". Po prostu w ostatnich miesiącach miałam problemy ze zdrowiem oraz szkołą. Wasze blogi czytałam, a teraz nadrabiam zaległości w komentowaniu. Ten rozdział był dużo lepszy w pierwotnej wersji, ale coś zrobiłam z perspektywą Esme i ją usunęłam. Dziękuję za odwiedziny :) i bardzo przepraszam, że ta notka jest dopiero teraz. Mam nadzieję, że wybaczycie, bo wiem, że parę osób czekało i pytało ♥  Teraz możecie się domyślać, czy "nowy rozdział", o którym mówi Esme będzie dobry czy też nie.