Laura Branigan-Self Control
~Esme~
Od czasu choroby naszego syna minęły dwa tygodnie. Leon rośnie na zdrowego i silnego mężczyzn - zmienia się, obserwując świat więcej rozumie -czasem zadaje pytania, na które nie potrafimy odpowiedzieć. Martwi mnie fakt, że nigdy nie będzie tacy ja jego rówieśnicy. Owszem, uprawia sporty, rozmawia z ludźmi, lecz ja zdaję sobie sprawę, iż wkrótce ukrycie prawdy będzie graniczyło z cudem. Westchnęłam, zamykając książkę, którą czytałam chłopcu na dobranoc i pogłaskałam go po włosach, po czym skierowałam się do sypialni, gdzie czekał Carlisle. Byłubrany w białą koszulkę, na którą narzucił niebieską bluzę oraz jeansy. Na mój widok odłożył gazetę i wymusił uśmiech.
-Jakieś ciekawe wiadomości? -spytałam, wskazując dłonią na pismo.
-Nie wiem. Słuchałem ciebie, kiedy czytałaś "Małego Księcia".
-Jestem pewna, że Leon ucieszyłby się, gdybyś to ty opowiadał bajki na dobranoc.
Podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież, pozwalając by do pomieszczenia napłynęło świeże powietrze.
-Jesteś przygnębiona -zauważył Carlisle.
-Wydaje ci się, kochanie.
-Proszę, nie ukrywaj przede mną prawdy.
W ułamku sekundy ukochany ujął moją dłoń w swoją i uniósłszy piąstkę, pocałował knykcie. Rozumiał moje potrzeby. Teraz przyciągnął mnie do siebie- był silniejszy, więc mimowolnie oparłam się policzkiem o jego tors, przy czym syciłam się niebiańskim zapachem.
-Widzę, że się martwisz. Przejdziemy się?
-Chętnie -odpowiedziałam pewnie.
-Widzę, że się martwisz. Przejdziemy się?
-Chętnie -odpowiedziałam pewnie.
***
Wyskoczyliśmy przez okno. Chmury na niebie przysłaniały księżyc, a mżawka delikatnie ozdabiała twarze. Szliśmy blisko siebie, jednak po chwili, stęskniona za dotykiem, wzięłam męża za dłoń, co wywołało uśmiech. Lubiłam patrzeć w jego oczy. Były takie głębokie, ukazywały wrażliwość, jaką ten wampir w sobie kryje, dlatego zatrzymałam się i przytuliłam ukochanego tak, że moje ręce znajdowały się pod jego bluzą, a ciało przylegało do klatki piersiowej.
-Czekam na wyjaśnienia, pani Cullen -usłyszałam nad sobą podmuch wiatru spowodowany szeptem Carlisle'a.
-Nie powinnam tego mówić...
-Postaram się zrozumieć.
-Zauważyłam, że oddalamy się od siebie, a nie chcę tego. Bardzo... bardzo cię kocham, wiem że ty mnie również, ale przez ostatnie tygodnie nie umiemy sobie tego okazać. Dużo pracujesz, szpital cię pochłania. Uwielbiam twoją chęć niesienia pomocy ludziom...
Podniosłam głowę, by zbadać uczucia małżonka, jednak on wpatrywał się we mnie. Nie mogłam tego znieść -to spojrzenie pełne bólu i przygotowane na dalszą wypowiedź, dlatego przeniosłam wzrok na blond włosy, które czesał wiatr.
-Boję się o naszą rodzinę -streściłam. -Mam złe przeczucia, jestem nerwowa. Boję się, że stanie się coś złego, a ciebie...
-Mnie nie będzie -dokończył. -Przepraszam, Esme. Nie spełniam twoich oczekiwań. Zmieniłem się, wiem, ale zauważ, iż mamy małe dziecko. Chciałaś tego, a teraz sądzisz, że sobie nie radzisz?
Otworzyłam usta ze zdziwienia, nie takiego zwrotu akcji się spodziewałam. Gdybym mogła płakać, zapewne już dawno bym to zrobiła, bo uczucia wampira można łatwo zranić. Jednak teraz odsunęłam się od Carlisle'a, a on spostrzegł, że moje oczy stały się suche.
-Nie to miałem na myśli... Mnie również męczy ta niepewna sytuacja, bo chociaż Leon skończył cztery lata, czuję obecność Roy'a. Spędzam dużo czasu w szpitalu, ponieważ tam wszystko jest inne, a ja mogę oddać się leczeniu ludzi. Nie wiemy, czy Roy powróci. Jakby ktoś rzucił na naszą rodzinę klątwę. Nie ma mnie w domu, podczas gdy naszemu synowi może zagrażać niebezpieczeństwo. To tylko człowiek, bezbronne małe dziecko otoczone wampirami. Zrozum moje uczucia.
-Idź do domu. Idź i przemyśl naszą rozmowę, dobrze? Nie gniewaj się, ale odwiedzę Rosalie i Emmett'a. Wrócę rano.
-Czekam na wyjaśnienia, pani Cullen -usłyszałam nad sobą podmuch wiatru spowodowany szeptem Carlisle'a.
-Nie powinnam tego mówić...
-Postaram się zrozumieć.
-Zauważyłam, że oddalamy się od siebie, a nie chcę tego. Bardzo... bardzo cię kocham, wiem że ty mnie również, ale przez ostatnie tygodnie nie umiemy sobie tego okazać. Dużo pracujesz, szpital cię pochłania. Uwielbiam twoją chęć niesienia pomocy ludziom...
Podniosłam głowę, by zbadać uczucia małżonka, jednak on wpatrywał się we mnie. Nie mogłam tego znieść -to spojrzenie pełne bólu i przygotowane na dalszą wypowiedź, dlatego przeniosłam wzrok na blond włosy, które czesał wiatr.
-Boję się o naszą rodzinę -streściłam. -Mam złe przeczucia, jestem nerwowa. Boję się, że stanie się coś złego, a ciebie...
-Mnie nie będzie -dokończył. -Przepraszam, Esme. Nie spełniam twoich oczekiwań. Zmieniłem się, wiem, ale zauważ, iż mamy małe dziecko. Chciałaś tego, a teraz sądzisz, że sobie nie radzisz?
Otworzyłam usta ze zdziwienia, nie takiego zwrotu akcji się spodziewałam. Gdybym mogła płakać, zapewne już dawno bym to zrobiła, bo uczucia wampira można łatwo zranić. Jednak teraz odsunęłam się od Carlisle'a, a on spostrzegł, że moje oczy stały się suche.
-Nie to miałem na myśli... Mnie również męczy ta niepewna sytuacja, bo chociaż Leon skończył cztery lata, czuję obecność Roy'a. Spędzam dużo czasu w szpitalu, ponieważ tam wszystko jest inne, a ja mogę oddać się leczeniu ludzi. Nie wiemy, czy Roy powróci. Jakby ktoś rzucił na naszą rodzinę klątwę. Nie ma mnie w domu, podczas gdy naszemu synowi może zagrażać niebezpieczeństwo. To tylko człowiek, bezbronne małe dziecko otoczone wampirami. Zrozum moje uczucia.
-Idź do domu. Idź i przemyśl naszą rozmowę, dobrze? Nie gniewaj się, ale odwiedzę Rosalie i Emmett'a. Wrócę rano.
-Skoro tego chcesz -odparł bezradnie.
Smutek i żal malował się na spokojnej twarzy tego mężczyzny. Może nie powinnam tego robić, ale wspięłam się na palcach i ustami musnęłam jego policzek, na co zacisnął powieki.
-Spotkaj się z nimi i wróć, kiedy będziesz gotowa. O szóstej wychodzę do pracy, więc prawdę mówiąc, zobaczę cię dopiero pojutrze.
-To nie twoja wina. Do zobaczenia.
To co mówiłam raniło mnie, bo robiłam to wbrew sobie. Czułam ból w okolicy martwego serca, z drugiej strony chciałam, by Carlisle był sam i dobrze się z tym czułam. To rodzaj wewnętrznego buntu, a przynajmniej tak sądzę. Igranie z siłą woli satysfakcjonowało mnie.
***
Przemierzałam plażę w ludzkim tempie, zastanawiając się nad tym, co zrobiłam Carlisle'owi -jak bardzo zraniłam mężczyznę, którego kocham, któremu ofiaruję swoje życie, jeśli można to tak nazwać. Co najgorsze, nie czułam się winna, jednak byłam zmartwiona, ponieważ takie zachowanie zdarzało się często. W ten sposób chciałam pokazać, jaka jestem silna, i jak doskonale sobie radzę. W rzeczywistości było zupełnie inaczej, lecz nie potrafiłam się przyznać. Zmieniłam się bardziej niż myślałam.
Stawiałam kroki na ścieżce prowadzącej do domu Rosalie i Emmett'a. Było ciemno, więc drogę oświetlały lampki solarne. Spostrzegłam moją córkę w progu frontowych drzwi. Zdziwiło mnie to, bo w tym mieszkaniu zawsze się coś dzieje, a dzisiejszego wieczoru było stanowczo za cicho. Kiedy znalazłam się bliżej, zauważyłam, że Rosalie jest smutna, co mnie zaniepokoiło. Po tym, jak się przywitałyśmy i weszłam do środka, rozpoczęłam rozmowę:
-Gdzie jest Emmett?
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz? Mieszkacie razem.
Rosalie spojrzała na mnie spode łba.
-Wiesz Esme, pomysł z osobnym mieszkaniem był cudowny. Mogliśmy być sobą, ale to chyba nie najlepsze rozwiązanie na dłuższy czas. Poza tym tęsknię za wami.
-Kotku, zawsze możecie nas odwiedzić, zostać, ile wam się podoba.
-Wiem, ale... -przerwała na moment. -Ostatnio nie dogaduję się z Emmett'em. To ciągłe przebywanie ze sobą nas poróżniło.
-Nie rozumiem. Wytłumacz mi, o co dokładnie chodzi.
Blondynka wstała i oparła się o ścianę. Aby logicznie opowiedzieć mi tę historię popatrzyła na obrazy wiszące na beżowych ścianach, po czym przeniosła ostre spojrzenie na moją twarz.
-Jeśli mężczyzna mówi, że jego żona się zmieniła, to co to oznacza?
-Pod jakim względem? -Zachowałam spokój.
-Nie mam pojęcia! Powiedział: "Wolałem beztroską i spontaniczną Rose. Ostatnio szukasz dziury w całym." Nawet nie wiem, gdzie teraz jest. Może poszedł na polowanie? Kiedy wróci, zrobię mu taką awanturę, że...
-Nie, Rosalie! -przerwałam jej w pół zdania. -Musicie porozmawiać. Daj mu czas.
-Bardzo śmieszne. Tylko Emmett to nie Carlisle czy Jasper!. On działa pod wpływem emocji. Za to go kocham, ale czasem przesadza. W każdyn razie nasze życie nie jest usłane różami, chociaż...
Rosalie nie zdążyła dokończyć, ponieważ nagle rozdzwonił się telefon, który dziewczyna odebrała i rzuciła krótkie "słucham".
-Alice? -spytałam cicho.
-Leon miał zły sen i przestraszył się. Miałam cię poinformować -odpowiedziała po chwili.
-Lepiej tam pójdę.
-W domu są cztery osoby. Na pewno sobie poradzą. Nie panikuj.
Córka nie zdołała mnie przekonać i razem poszłyśmy do domu Cullenów. Rosalie przez całą drogę mówiła, że przesadzam, i że pewnie Leon już dawno śpi, ale po tym, co nasza rodzina przeszła już zawsze będę przezorna.
***
Spokojnie weszłam do pokoju synka, ale on leżał nieruchomo, więc pomyśłałam, iż śpi. Przed wyjściem zatrzymał mnie zasapany głosik dziecka- "Mamo".
-Co się stało, skarbie? Ciocia Alice wspomniała, że miałeś zły sen. Chcesz mi opowiedzieć?
-To nie jest ważne -wyszeptał, ziewając.
-Czyżby? A mnie się wydaje, że się przestraszyłeś.
-To nic takiego. Przytulisz mnie?
Wzięłam Leona na ręce i otuliłam kocem, ponieważ moja temperatura ciała stanowczo się różniła, po czym wyszłam z synkiem do sypialni. Zapaliłam lampkę. Nikogo tu nie było, więc położyłam czterolatka w łóżku i ułożyłam się obok niego.
-Wilk. Duży wilk, który był niebezpieczny -wyjąkał, zamykając oczy.
Chyba zasnął.
-Roy?
Odwróciłam głowę. Do sypialni wszedł Carlisle z szklanką wody.
-Witaj, Esme. Nie zauważyłem, kiedy wróciłaś -zaznaczył ironicznie.
-Rozmawiałeś z nim?
-Nie wyolbrzymiaj problemów. Dzieci również miewają koszmary.
-Musiał go widzieć. Mówił o wilku! -wykrzyczałam szeptem.
Carlisle gestem dłoni zaprosił mnie na korytarz.
-Porozmawiamy z Leonem rano. Może to przypadek? Był pod naszą opieką, a dobrze wiesz, że zwierzęta wyczuwamy bardzoy dobrze. Nie martw się na zapas. Alice prosiła, żebyś przyszła do niej.
Przeczesałam dłonią włosy i wyszłam, zostawiając zapaloną lampkę.
________________
Dziękuję za te piękne komentarze, wyświetlenia i obserwatorów. Jesteście kochani <3
Mam nadzieję, że ten rozdział spodobał się Wam. To jest ostatni ( jak ja to mówię) suchy rozdział :)
Zaskoczę Was, ponieważ następna notka będzie z perspektywy Roy'a!
Piosenka z dedykacją dla Magdy *_* <3
Rozdział świetny. Ciekawa jestem jak dalej potoczy się ta historia.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny :)
Jeju, jakie to jest sliczne *.*
OdpowiedzUsuńSmutno troszke, ze Carlisle i Esme oddalaja sie od siebie. Powinni byc razem zawsze i wszedzie. Z drugiej strony Carl moglby ograniczyc troche prace :/
Ee, wszystko sie pokomplikowalo - Carl, Esme - Rose, Emm :(
Taka slodka interakcja pomiedzy Leonem a Esme <3
Ej, mloda pisz szybko bo czuje niedosyt! Szczegolnie ze kolejna notka z punktu Roya - mojego faceta XDDDD
KOCHAM CIE! ♥♥
+ czyzby dedykacja dla mnie? :*
UsuńCzy ja widzę rozdział? Mój Boże, kochana, powinno się rozstrzeliwać za konieczność czekania na takie cudeńka. Najdelikatniej rzecz ujmując, jestem bardzo zadowolona, że w końcu coś się pojawiło - i to po takiej przerwie.
OdpowiedzUsuńCoś niedobrego dzieje się pomiędzy Esme a Carlisle'm... Cóż teoretycznie rozumiem każdą ze stron, ale to nie jest takie proste. Coś się kończyć coś zaczyna - doświadczają tego również Emmett i Rosalie, co jest przykre. To takie nie w stylu miśka, żeby w taki sposób potraktował żonę, aczkolwiek...
Ja wciąż czekam na akcję z Roy'em w roli głównej. Poważnie, aż się doczekać nie mogę. Leon ma koszmary i naprawdę dziwi mnie, że Carlisle to bagatelizuje. Niby Esme faktycznie jest troszkę przewrażliwiona, aczkolwiek powinien ją wspierać - zwłaszcza, że chodzi o ich dziecko.
Praca oddala ich od siebie. To niedobrze, tym bardziej, że czuję, iż wkrótce wszyscy będą siebie nawzajem potrzebować...
Weny i do następnego (może jeszcze w tym roku...? ;>),
Nessa.
Jejku <3 jak miło się czyta te komentarze... Możesz mnie rozstrzelać :) Przepraszam za tak długą przerwę. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, dodam rozdział jeszcze w tym roku, a przynajmniej mam takie plany, jednak przed świętami jest zawsze dużo zamieszania w domu. Te nieprzyjemne sceny kumulowały się i już niedługo będzie tego wynik, którego bohaterowie mogą pożałować. I tak już zdradziłam za dużo, więc Wam pozostaje czekać, a mnie brać się do pisania. Dziękuję za komentarz, bardzo mnie uskrzydlił :) Czekam na nn u Ciebie.
UsuńPozdrawiam
Eriss
Jejku jak cudownie piszesz :) wczoraj znalazłam twojego bloga i nie wiem jak mogłam wcześniej go nie czytać ;) Przeczytałam cały i nie mogę doczekać następnego rozdziału. Tak pięknie opisujesz uczucia. Zaskoczyłaś mnie tą perspektywą Roy'a. Komentarz taki trochę nieskładny XD. Wpadnij do mnie, będe mile zaskoczona :) Dużooo Weny :*
OdpowiedzUsuńSzkoda że między Esme a carlisle'm się nie układa jak dawniej.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że wszystko u nich wróci do normy.
Ciekawe co mógł oznaczać sen Leona.
Będę czekać na kolejny rozdział i życzę weny.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz naprawdę . A to moja historia . Kawałek rozdziału . Nie prowadzę bloga ale osobom chętnym
Usuńprzesyłam notki na emeila . Jeżeli ci się podoba i chcesz znać ciąg dalszy napisz do mnie na orka1230@interia .pl
Usunęłam poprzedni komentarz, ponieważ do takiego rodzaju notek jest przeznaczona zakładka SPAM.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Eriss
Super rozdział nie mogę się doczekać kiedy będzie następny :*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał ten rozdział, chociaż był nieco smutny. Między Esme a Carlisle'em źle się dzieje, to samo z Rose i Emmetem, a do tego Roy powraca. Niezła dawka emocji. :-) Także lecę czytać dalej a tymczasem zapraszam na rozdział 4!
OdpowiedzUsuńO joj. Czyży Roy ponownie się pojawił? Hm. Wątpię, że ten sen to był jakiś przypadek.
OdpowiedzUsuńMaggie