niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 19

 Marianne Faithfull - Crazy love


~Esme~

      Na zewnątrz już dawno się ściemniło, wiązki srebrzystego światła księżyca subtelnie oświetlały pomieszczenie, w którym przebywałam. Obserwowałam tańczące płomienie ognia w kominku, siedząc na kanapie w salonie i głaskałam Leona po złocistych włosach. Zasnął na moich kolanach, chociaż powinien być w swoim łóżku, lecz  nie mogłabym się na niego gniewać- wręcz przeciwnie- byłam zadowolona z tego, że dawał mi mnóstwo powodów do szczęścia i do bezgranicznej miłości. Byłam tak bardzo szczęśliwa, ponieważ miałam moje upragnione maleństwo i kochałam je ponad wszystko.
       Sięgnęłam pamięcią do czasów, kiedy ostatni raz mogłam spędzić spokojny wieczór z rodziną i uświadomiłam sobie, że było to, gdy poznałam Carlisle'a. Teraz wszystko się zmieniło; przybrane dzieci mają swoje pragnienia i potrzeby, wieczorami znikają na nocne spacery, natomiast mąż... Od dawna jest w domu tylko gościem, co ogromnie mnie smuci. Zauważyłam, iż tracimy pewną część naszej miłości. Tracimy siebie. Oboje się zmieniliśmy, odkąd los podarował nam syna. Musi być na to sposób, jednak nie mam w sobie tyle odwagi, by pouczać jego. Wiem, że najpierw muszę zacząć od siebie. Westchnęłam i szczelniej przykryłam Leona kocem, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Kto to może być? Przecież nigdy nie mieliśmy gości, na dodatek o tej porze. Wstałam, delikatnie zsuwając synka z kolan, po czym udałam się w kierunku drzwi. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam młodą kobietę. Miała rumianą cerę, twarz w kształcie serca oraz błękitne oczy i jasne, proste włosy do ramion. Była bardzo ładna i chociaż nigdy wcześniej jej nie widziałam, to wydawała się bardzo znajoma. Nie ukrywałam przed nią konsternacji, z pewnością zauważyła mój pytający wzrok i powiedziała cichym, drżącym głosem:
       -Dobry wieczór, pani Cullen. Nazywam się Melanie Smith. Przepraszam za tak późne najście, ale przyszłam w bardzo ważnej sprawie i muszę pilnie z panią porozmawiać.
-Przepraszam, czy my się znamy?
-Nie. Zna panią Roy Ant -oświadczyła niespokojnie, jakby czegoś się bała, a mnie zakręciło się w głowie i przez moment straciłam grunt pod nogami. -Mogę wejść?


***

     Nieznajoma podziękowała za coś do picia, siedziałyśmy w jadalni. Obserwowałam młodą kobietę, która niespokojnie rozglądała się po pokoju i rytmicznie stukała palcami w blat. W końcu spojrzała mi prosto w oczy i uspokoiła się, gdy zaczęła mówić. 
     -Bardzo ładny dom. Jest pani tutaj sama?
-Dziękuję. Dzisiaj zostałam tylko z synem. 
-Leonem, prawda? -dostrzegłam w jej oczach niepohamowaną ciekawość. 
-Tak, ale skąd pani wie, jak ma na imię moje dziecko? 
-Mogę go zobaczyć? -spytała błagalnie, ignorując moje pytanie. 
-Przepraszam, ale nie rozumiem powodu pani wizyty. Kim pani jest? 
-Proszę pozwolić mi go zobaczyć, a wszystko wyjaśnię. Proszę... 
   Zaprowadziłam tajemniczą kobietę do salonu, gdzie syn słodko spał w blasku ognia. Miał zamknięte oczy, jego długie, czarne rzęsy delikatnie drgały na policzkach, a usta wygięły się w łuk. Najpiękniejsze dziecko, jakie kiedykolwiek widział świat. Z pewnością nie tylko ja tak sądziłam, ponieważ Melanie nieśmiało podeszła do kanapy i wpatrywała się w niego dłuższą chwilę, po czym niespodziewanie upadła na kolana i zaczęła łkać. Skrywała głowę w dłoniach, poruszała nią w różne strony; była zrozpaczona. Widziałam w niej siebie wiele lat temu, w dniu, który odmienił moje życie, konkretnie, gdy dowiedziałam się o śmierci mojego syna. Nie potrafiłam uwierzyć, że nosiłam małą istotkę pod swoim sercem przez dziewięć miesięcy, a ona odeszła i nie zaznała smaku życia. Nawet nie pozwoliła, bym ją pokochała. Stojąc nad przepaścią, zadawałam sobie pytanie; skoczyć czy nie? Pamiętam, że mżył deszcz, którego uderzenia czułam na swojej skórze. To była ostatnia rzecz, jaką czułam. Później nie było już niczego. Nie miałam do kogo wracać. Dlaczego miałam żyć, skoro brakowało mi na to siły? To koniec. Spadałam i spadałam, po policzkach lały się łzy, a chłodny wiatr na mojej skórze był niczym igły, raniące ciało i duszę. I już mnie nie ma.
    Przywołując w pamięci ten feralny dzień, dopasowuję każdy fragment układanki i zaczynam rozumieć, co się dzieje. Pokręciłam przecząco głową, gdy Melanie podeszła do mnie. Jej twarz poczerwieniała, spuściła wzrok, a ja przytuliłam ją mocno i pozwoliłam łzom zmoczyć moje ubranie. Ogarnął mnie żal. Dlaczego nie potrafię płakać? Czułam w stosunku  niej bliską więź i pragnęłam pomóc- jak kobieta kobiecie.
   -Jest pani dla Leona kimś bardzo bliskim, prawda? -spytałam szeptem.
-Jestem jego... biologiczną matką.
-Hm...To źle zabrzmi, ale miałam takie przeczucia. Skąd pani wiedziała, że ja... że on?
-W liceum spotykałam się z Roy'em, byłam taka młoda, a to dziecko zniwelowało moje plany na przyszłość. Oddałam go ojcu, niczego nieświadoma. Później dużo o tym myślałam; o stracie ukochanego i  synka. Postanowiłam odnaleźć tatusia. Dawna znajoma go uwiodła, dlatego znałam adres. Ale mojego maleństwa już nie było. W domu Roy'a znalazłam notatki na temat waszej rodziny. Tego jest tam tyle... Wiem, kim jesteście. Już dawno dowiedziałam się o istnieniu innych ras i naprawdę długo czekałam, żeby móc tutaj przyjść. -Melanie spuściła wzrok. -Wiem, że chłopiec jest tutaj bezpieczny, ale musicie go otoczyć jeszcze większą ochroną. Roy ma złe zamiary wobec was, więc uważajcie. I jeszcze jedno- nikt nie może wiedzieć o tej rozmowie. Nigdy mnie nie widziałaś. Nie znamy się.
-Co mam robić? -w moim głosie słyszałam strach.
-Miejcie oczy dokoła głowy i...
Nie zdążyła dokończyć, bowiem usłyszałyśmy czyjeś kroki.

~Carlisle~

     Po ciężkim dniu wróciłem do domu i byłem niezmiernie zdziwiony, gdy poczułem zapach inny niż zazwyczaj. Dopiero kiedy przyszedłem do jadalni, zauważyłem, że moja małżonka jest w towarzystwie pewnej kobiety. Uniosłem brew i skrzyżowałem ręce na piersi, zastanawiając się, kim jest ów człowiek. Obie panie spoglądały na mnie niepewnie. Postanowiłem przerwać niezręczną ciszę:
     - Dobry wieczór. -Podszedłem bliżej i podałem dłoń nieznajomej. -Carlisle Cullen.
-Melanie Smith. Przepraszam, ale powinnam już iść. Proszę pamiętać o tym, co pani powiedziałam -zwróciła się do Esme, po czym odeszła.
Moja żona nic nie powiedziała. Poszła do salonu, usiadła przy Leonie i ucałowała go we włosy.
-Esme, możesz mi wytłumaczyć, co tutaj się dzieje?
-Nie mogę...
-Słucham? Kim jest ta kobieta? -stałem przed nią, ale odpowiedź nie nadchodziła.
-Carlisle, przepraszam, nie możemy o tym rozmawiać.
-Nie wygłupiaj się. Możesz mi powiedzieć. Wiesz o tym. -W mgnieniu oka siedziałem na kanapie, obejmując żonę. -Wiesz, prawda?
Esme wtuliła głowę w moją pierś, unikała spojrzenia.
-Ona jest matką Leona. Przyszła, żeby ostrzec nas przed Roy'em. On wróci. To się nigdy nie skończy!
Obserwowałem poczynania ukochanej, która nerwowo chodziła po pokoju. To, co przed chwilą powiedziała jeszcze do mnie nie docierało. Gdy miałem przed oczyma obraz Roy'a, zrozumiałem sens jej wypowiedzi, dlatego wstałem i podszedłem do Esme. To ja jestem odpowiedzialny za moją rodzinę i nie pozwolę nikogo skrzywdzić. Ująłem żonę pod brodę, przy czym utonąłem w jej miodowych, zmartwionych tęczówkach.
     -Cokolwiek by się stało, poradzimy sobie. Jeśli to prawda, musimy być silni.
I złożyłem pocałunek na jej ustach, lecz sam nie wiedziałem, czy miał on przekonać mnie czy ukochaną.

_______________________________________
Cześć :) rozdział jest krótki, wiem, ale spodziewałam się, że wyjdzie dłuższy. Po prostu powoli wprowadzam wydarzenia. Miejscami tekst jest bardzo niespójny -wybaczcie. Pracuję nad dalszą częścią, więc liczę na wyrozumiałość. Chciałabym jeszcze dodać, że 29.04 ten blog obchodził drugie urodziny :) Odkąd napisałam pierwszy rozdział dużo się zmieniło- wiele osób, które prowadziły własne blogi i czytały tego, zniknęło z blogera. W każdym razie bardzo dziękuję za Waszą obecność tutaj i mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej rocznic i również będziecie ze mną. +Bardzo polecam piosenkę. +Do zakładki "bohaterowie" dołączyła nowa postać



22 komentarze:

  1. Oooo, dawno tutaj niczego nie było, ale w końcu. Cudownie. W końcu i ja musze coś napisać.
    Notka extra, wspaniała, nie mogłam się doczekać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, gdzie wg Ciebie tekst jest niespojny XD
    Sliczny rozdzial.
    Ciesze sie, ze pojawila sie nowa postac. Mam przeczucie, ze Melanie jeszcze wroci. Az mi sie smutno zrobilo, gdy zaczela rozpaczac nad Leonem.
    Piekna koncowka, Carlisle jak zawsze optymistycznie patrzy w przod i dba o swoja rodzine <3
    Cudnie kochanie :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rety ja za bije Roya!On ciągle zakłóca spokój moich ukochanych bohaterów,a co do rozdziału jest THE BEST!Nie jest też za krótki.Co do Mel,wydaje mi się,że Esme będzie chciała oddać jej (w oryginalnej wersji)Thomasa,ale to tylko takie moje przeczucie.Chciałam Ci też podziękować,za wchodzenie na moje oba blogi i zapraszamy na mój kolejny blog(po prostu nie mogłam się powstrzymać,żeby go nie założyć):"Śmierć może tak wiele zmienić..."
    Esme Anne Cullen

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej.
    Wybacz, że dopiero teraz, ale jestem strasznie zabiegana - matury, szukanie pracy... Trochę tego jest. Ale oczywiście przeczytałam i musiałam znaleźć przynajmniej chwilkę na to, by skomentować =)
    Rozdział króciutki, ale za to cudny, więc nawet nie pisz bzdur, że gdzieś tu jest jakaś niespójność. Długo kazałaś na siebie czekać, ale warto było, choć chyba spodziewałam się akcji... Ale pojawienie się matki Leona również mnie zaskoczyło i w równym stopniu zachwyciło, naprawdę.
    Melanie ostrzega Cullenów przed Royem... Podoba mi się jej postawa, tak jak i sposób w jaki reaguje na widok jedynego dziecka. Nigdy nie pojmę, która matka byłaby w stanie oddać swoje dziecko, ale to najmniej istotne. Ważne, że go kocha, a jej powrót... Cóż, Esme musi być przerażona, tym bardziej, że nie przeżyłaby, gdyby ktoś odebrał jej syna - a Roy może być problematyczny. Swoją drogą, gdyby matka również zapragnęła odzyskać syna...
    Carlisle próbuje być optymistą, jak zwykle, ale mimo wszystko liczę na to, że to wcale nie okaże się takie proste. Czekam na kolejny rozdział rozwój akcji, choć oczywiście nie poganiam ;) Warto jest czekać na coś, co jest po prostu dobre.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny,
    Twoja Nessa.

    PS. I przy okazji dziękuję za cudny komentarz na Alyssy. Dodajesz mi skrzydeł, a Carlos... Carlos to Carlos =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana :)
      Dziękuję za takie miłe słowa, zawsze dodajesz mi otuchy. Co do Melanie i jej zachowania, wszystko wyjaśni się z czasem. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że Roy namiesza. Powinnam Cię przeprosić, że nie komentowałam u Ciebie, ale mój telefon się zepsuł i jestem zmuszona do korzystania z komputera na co aktualnie nie zawsze mam czas. Obiecuję, że wszystko nadrobię :) I masz rację- Carlos to Carlos, jego charakter i sposób bycia... No to jest coś :)
      Mam nadzieję, że wszystko, co chciałaś zrealizować się udało, a z maturami świetnie sobie poradziłaś :)
      Pozdrawiam
      Eriss

      Usuń
  5. To jak Esme odda Mel,Thomasa?
    Mam rację czy nie?
    Esme Anne Cullen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Myślę, że wytrwasz na tym blogu, a wtedy sama się przekonasz- akcja zawsze może być zupełnie inna :) Tak dla ścisłości, Thomas to tylko imię chłopca ze zdjęcia, w opowiadaniu jest to Leon.
      Pozdrawiam
      Eriss

      Usuń
    2. Ok rozumiem,ale to takie moje przeczucie. Dzięki,tak czy siak.

      Usuń
  6. Jejku jak dawno mnie tu nie było. Bardzo przepraszam za tak dużą zwłokę, ale teraz postaram się to nadrobić :) Jeżeli coś mnie zainteresuje to bardzo ciężko jest mi o tym zapomnieć i tak jest właśnie w przypadku Twojego cudownego opowiadania. Nie zapomniałam o tym opowiadaniu, zaglądałam od czasu do czasu na Twojego bloga, ale jakoś nigdy nie było czasu żeby skomentować :/ Wybaczysz mi? ;) Jeżeli chodzi o treść rozdziału to martwi mnie ten Roy, bo jestem prawie pewna, że on bardzo namiesza i wprowadzi duży bałagan w życie bohaterów. Pojawienie się Melanie.. Bardzo mnie tym zaskoczyłaś, naprawdę. Obawiam się, że Melanie będzie chciała odzyskać synka, a wtedy biedna Esme załamie się całkowicie. Dla kobiety która straciła dziecko, strata kolejnego byłaby straszliwym ciosem, w szczególności dla Esme, która przecież tak dużo przeżyła, zarówno w swoim życiu jako człowiek, a potem jako wampir. Bardzo mi się podobał ten rozdział i żadnej niespójności w nim nie zauważyłam. Dziękuję Ci za to co tworzysz, piszesz, bo jest to naprawdę piękne.
    Czekam na rozwój akcji i na kolejny wspaniały rozdział. Już nie mogę się doczekać! Wiem, że warto czekać nawet bardzo długo na Twoje rozdziały, bo są naprawdę bardzo dobre.
    Pozdrawiam bardzo mocno i przesyłam milion buziaków ;*
    Stęskniona Czarna Róża

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję Ci bardzo! Muszę odpisać na ten komentarz, bo naprawdę było mi bardzo miło, kiedy go czytałam. Masz rację, Roy pewnie namiesza, czego można się domyślić, czytając to opowiadanie, ale myślę, że zaskoczę Was, bo planuję "małą" akcję. Co do Melanie- w tym rozdziale przyszła ostrzec Cullen'ów przed Roy'em. W każdym razie już coś dla niej zaplanowałam i nie wiem, czy wszystkim się to spodoba- macie fajne pomysły z tym odebraniem Leona, ale... różnie bywa :)
      Ja również gorąco Cię pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za komentarz :)
      Eriss

      Usuń
  7. Nominowałam Cię do LA.
    Więcaj na moim blogu:
    http://julia-wotson-jack-evans-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku jak ja uwielbiam czytać tego bloga czekam na kolejny rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowy wystrój bloga prezentuje się świetnie.(To jest szablon?W sensie czy sama go zrobiłaś).
    Esme Anne Cullen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Sama zrobiłam.

      Usuń
    2. Piękny...Mam pytanie:Zdjęcie pobrałaś czy pobrałaś i dodałaś coś swojego?
      Esme Anne Cullen

      Usuń
  10. Super to wyszło. Widzę potencjał. Pisz dalej. Fajnie że Esme jest wrażliwa ale czuję ze z Roy'em będą kłopoty. To mój ulubiony blog o zmierzchu bo najfajniej piszesz.
    ~ Friend ze szkoły, Mati :* Trzymaj się ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jest wspaniały,jeden z moich ulubionych .Tyle akcji w jednym miejscu jestem pod wrażeniem .
    Pozdrawiam wielbicielka

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy następny rozdział?
    Jak tak czekam :(.
    Weny, pozdrawiam Esme.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, jeszcze się nie zabrałam, ale mam wobec niego plany na najbliższy czas :) Dziękuję, że czytasz i czekasz.
      Eriss

      Usuń
  13. Nie ma za co!
    Esme

    OdpowiedzUsuń
  14. Szablon świetny! ;) Z tego co wiem sama robiłaś ;)
    Mam strasznie, strasznie, strasznie mieszane uczucia co do tego całego Roy'a (jeśli źle napisałam to przepraszam, nigdy w pełni nie ogarnę odmiany imion i nazwisk obcych xD). jakiś taki dziwny jest i mam wrażenie, że namiesza. Bardzo namiesza.
    No więc pozdrawiam Cię, ślę buziaki i ten.... do napisania! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. No no! Tą biologiczną mamą Leona bardzo mnie zaskoczyłaś! Nie spodziewałam się! Hm. Melanie to bardzo miła osoba i cieszę się, że postanowiła ostrzec Cullenów ^.^
    Maggie

    OdpowiedzUsuń