poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 7
     Rozmowy
Carlisle:

   Minęły dwa tygodnie odkąd Esme została przemieniona w wampira i zamieszkała ze mną. Pozostawiłem ją samą w czasie, kiedy chodzę do pracy. Zauważyłem, że czuje się dość niezręcznie. W końcu nie dziwię jej się- kto ot tak potrafi wkroczyć w nowy świat i zapomnieć o dawnych przeżyciach?
   Zakończyłem dyżur i czekałem w pokoju lekarskim na mojego przyjaciela Marcusa, który miał objąć dyżury do 13.00. Później Tina, Alex, Marcus, ja... Tak w nieskończoność toczy się szpitalne życie. Czas płynie zbyt szybko, nawet nie można spostrzec zanim dzień pracy dobiegnie końca.
   -Carlisle!-Niemal wrzasnął Marcus, gdy zatrzymał się zadyszany przede mną. Pióro, które obracałem w palcach spadło na podłogę, a do moich uszu dobiegł znajomy łoskot. Podniosłem przybór do pisania i zwróciłem uwagę na zdezorientowanego Marcus'a. Przyznam, że nie należał do najsprytniejszych, ale co ja mogę na to poradzić...
   -Witaj przyjacielu! -Odparłem, a na mojej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech.
-Wybacz, że się spóźniłem, ale droga była zatłoczona. -Powiedział z zawahaniem.
-Droga zatłoczona o trzeciej nad ranem? -Zakpiłem. Mój kolega przysiadł obok mnie na skórzanej sofie, przyłożył dłoń do czoła i zaczął się śmiać.
-Nie no, masz rację! Zatrzymała mnie Hana.
-Hana? Kto to? -Wyszukiwałem w głowie wspominanej Hany.
-To... To moja dziewczyna. -Wydukał.
-Ostatnio była nią Helen. -Odparłem. To nie było pytanie lecz oświadczenie.
-Opowiem Ci następnym razem. Muszę biec do pacjentów. -Rzucił na pożegnanie i wybiegł.

***
   Wszedłem do domu starając się zamknąć drzwi jak najciszej. Nie udało mi się to jednak, bowiem drzwi wręcz trzasnęły. Pozostawiłem swoje rzeczy na komodzie w przedpokoju. 
   I ujrzałem j ą.  To ona, która odmieniła moje życie... Ona, która mnie urzekła- duszą, urodą, sobą... Od razu się uśmiechnąłem. Ona, Esme, stała tyłem do mnie, opierała się swoimi małymi rączkami o kuchenny blat. Od kilu dni była przygnębiona, nie mówiła zbyt wiele, toteż nie chciałem jej zmuszać do rozmowy. Chyba najwyższy czas to uczynić. 
    -Gdyby to były normalne okoliczności, zapytałbym... 
-Ale to nie są normalne okoliczności! -Przerwała mi w pół słowa ta piękna anielica. W jej głosie wyczuwałem gorycz i smutek. Chciałbym wiedzieć, czy ma do mnie pretensje o to, że przemieniłem ją w wampira.
-Przepraszam. -Wyjąkała. Położyłem dłonie na jej plecach. Po chwili poczułem się niezręcznie i zdjąłem je. Chciałem tylko, by wiedziała, że może na mnie liczyć. Zawsze. 
    Esme odwróciła się w moją stronę. Głęboko spojrzałem w jej miodowe oczy- tak, już miodowe. Zobaczyłem w nich zrezygnowanie. Stały się suche, a ja nie czekałem. Musiałem jej pomóc. Przytuliłem Esme do swjej piersi i oparłem brodę o jej głowę. 
    -Nie przepraszaj. -Wykrztusiłem po chwili ciszy. -Tylko nie przepraszaj. To ja przepraszam. Nie wiedziałem, czy tego chcesz. Zrobiłem to dla siebie. -Musiałem jej to wyznać. Musiałem być z nią szczery. Ona odsunęła się ode mnie. Opierała się plecami o blat, a ja stałem przed nią. Teraz nie mogła uciec.
   -Jak to? -Spytała drżącym głosem.
-Wtedy... Leżałaś tam, w kostnicy. Poczułem, że muszę Cię uratować. Jeśli bym tego nie zrobił, obwiniałbym się cały czas. Wybacz mi... -Wytłumaczyłem.
-Nic z tego nie rozumiem. -Odrzekła, na jej twarzy pojawił się grymas zdziwienia.
-Możemy porozmawiać? Na spokojnie, w salonie?
   Esme była całkiem zdezorientowana i pokiwała tylko głową na " tak". Kuchnia była otwarta na salon. Przepuściłem moją panią, która zajęła miejsce na kanapie, ja zaś usiadłem naprzeciw niej, w fotelu.
   -Czy Ty obwiniasz mnie, ponieważ przemieniłem Cię w wampira? -Otwarcie zapytałem, starając się, aby treść wypowiedzi okazała się jak najprostsza.
-Nie, Carlisle. Uwolniłeś mnie z niewoli, jednak wciąż uważam, że próba samobójcza to była dobra decyzja. Nie miałam już dla kogo żyć po śmierci mojego synka. Stałam się wampirem, teraz mam tak wiele możliwości, a to tylko Twoja zasługa.
-Jaka niewola? Dlaczego nie miałabyś dla kogo żyć? -Esme sprawiała wrażenie zakłopotanej osoby. -Nie bój się odpowiedzieć, proszę. Jestem tutaj i zrozumiem Cię.
-Otóż mój mąż znęcał się nade mną. Bił mnie, poniżał... Gwałcił. Nasz syn był owocem gwałtu, ale pomimo tego bardzo go kocham. To wszystko niszczyło mnie psychicznie, ale mój synek mógł mnie uwolnić. Chciałam patrzeć, jak dorasta, śmieje się. Chciałam mu pomagać, ale już go nie ma. Pozostawił mnie samą z tym wszystkim. Odszedł. Co miałam zrobić? Nie mam nikogo. Mój ojciec nawet nie wie, że żyję, a matka zmarła. Nie chciałam tak dłużej..
    Byłem zbulwersowany tym, co usłyszałem. Na pierwszy rzut oka to było niemożliwe, jednak ja wierzę Esme.
   -Esme, nie wiem, co powiedzieć. Przecież wy byliście takim dobrym małżeństwem.
-Dobre małżeństwo? Nie. To tylko się tak wydawało. -Powiedziała z pogardą w głosie.
-Przykro mi. Wiedz, że teraz jesteś bezpieczna. Nigdy nie zrobię Ci krzywdy. -Zadeklarowałem. Jej mąż był najgorszym z najgorszych i z pewnością nie zasługiwał na nią.
-Pamiętasz, gdy miałam rozciętą brew? -Rzuciła po chwili ciszy.
-Owszem. To była jego zasługa, prawda? -Byłem tego pewny. Spojrzałem współczująco na kobietę przede mną. Skinęła głową i spuściła wzrok.
-Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mogła trzymać w ramionach malutkiego dzidziusia. -Po raz kolejny przerwała panującą ciszę.
   Zamarłem. Muszę jej to powiedzieć. Dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej? To najgorszy moment.
    -Esme... -Szepnąłem -Muszę Ci coś powiedzieć. -Czułem, jak mój głos drży, jak ja drżę.
-Tak? -Uśmiechnęła się tak słodko, że jeszcze bardziej się zaniepokoiłem. A co jeśli ją stracę? Co jeśli mnie opuści?
-Esme... Wiem, że nie przyjmiesz tego najlepiej, ale... Wampiry nie mogą mieć biologicznych dzieci.
      Ledwie, co przeszło mi to przez gardło. Mój świat zawirował. Bałem się jej reakcji, a tymczasem zauważyłem, jak jej źrenice się poszerzają. Tak, jak oczekiwałem- wybuchnęła.
     -Co? To niemożliwe! Carlisle! Powiedz coś! -Zaczęła krzyczeć. Nie byłem o to zły. Jedynie jej błagalny ton głosu mnie przerażał.
-Przepraszam. -Wyjąkałem. Wstałem i usiadłem obok niej, na kanapie. Ująłem małe, blade dłonie w swoje , ale Esme natychmiast wyrwała je z uścisku.
    -Jak Ty mogłeś? Wiedziałeś! Po co to zrobiłeś? Po co mnie przemieniłeś?! No po co?! Nie chcę żyć dla Ciebie! Chcę żyć dla mojego dziecka! Nienawidzę Cię! -Wykrzyczała mi prosto w twarz i wybiegła z domu, a ja nie zdążyłem jej powstrzymać.
   Zabolało. Rozumiałem ją. Ja też nie chciałem żyć skoro miałem żywić się krwią ludzką, a nie chciałem tego. Tylko, że nie o mnie chodzi tym razem. To moja wina. Pozbawiłem ją dziecka, o którym tak marzyła. Gdybym  jej nie uratował, byłaby ze swoim synem. Ja tego nie chciałem, ale ona być może tak. Przecież sama powiedziała, iż woli żyć dla syna niż dla mnie. Że mnie nienawidzi. Zdenerwowała się! Nie, to nieodpowiednie określenie!
   Przestałem się tym wszystkim zamartwiać, bo powinienem ją teraz odszukać. Jestem totalnym palantem. Pozwoliłem jej wyjść, przestałem walczyć.
    Ku mojemu zdziwieniu, Esme nie uciekła zbyt daleko. Siedziała oparta o drzewo znajdujące się w pobliskim lasku.
    Wpatrywała się w otaczającą nas roślinność, a jej oczy były suche. Ona płacze, mi sprawia to ból.
   Esme zauważyła, że przyszedłem i powstała wpatrując się we mnie oczami, które nie wyrażały żadnych uczuć. Nic. Totalna pustka.
  -Esme... -Szepnąłem. -Proszę, wróć do domu. -Próbowałem ją zachęcić, ale nie wychodziło mi to najlepiej.
-Nie! -Odparła chłodno. Mówiła to nawet nie patrząc na mnie. Zabolało. Znów.
    Odwróciłem się i przeszedłem kilka kroków w przód, ale zatrzymałem się po chwili. Ponownie się odwróciłem i szybkim krokiem podszedłem do Esme. Zatopiłem prawą dłoń w jej włosach, a lewą oparłem o drzewo. Moje wargi dotknęły warg Esme. Gwałtownie ją pocałowałem. Przez moje ciało przebiegło milion iskierek. W końcu miałem ją tylko dla siebie. Tylko, co się stsnie, gdy otworzę oczy, a jej już nie będzie?
   Oderwałem się od wampirzycy, która była zdziwiona moim postępowaniem. Otwarła szeroko oczy i usta, z których wydobył się stłumiony jęk.
   -Czy teraz wrócisz do domu? -Zapytałem łagodnie.
   Chciałem tylko, żeby była. Tak bardzo jej potrzebuję. Jeśli zechce odejść będę musiał to zaakceptować. Wpierw Edward, teraz Esme... Ale tak czy tak, muszę się zgodzić. Nie zatrzymam Esme siłą, to jej wola  i muszę ją uszanować.
   Ona milczała wpatrując się we mnie swoimi wielkimi oczami, które tak kocham. Słyszałem jedynie śpiew ptaków, które budziły się, aby rozpocząć nowy dzień.
   -Tak. -Nareszcie odpowiedziała. Jej głos był dla mnie ukojeniem. Chociaż mówiła to bez żadnego wyrazu, późniejsze słowa wypowiedziane przez Esme mile mnie zaskoczyły.
   -Carlisle, tak bardzo Cię przepraszam. Nie wiedziałam, co mówię, ale uwierz, ja chciałabym być mamą. Teraz już wiem, że nie mogę. To nie Twoja wina. Przepraszam. Wybaczysz mi? -Zdobyła się na przeprosiny. Jak ja mogłem jej nie wybaczyć? Kocham ją i wiem, że mówiła to w nerwach.
-Oczywiście, że Ci wybaczam.
   Przykucnąłem przed nią, wziąłem jej dłoń w moje ręce i złożyłem na niej pocałunek. Może było to niestosowne lecz nie potrafiłem opanować swoich uczuć do Esme i rzecz jasna radości.
   Udaliśmy się do domu. Przepuściłem anielicę i szedłem za nią aż do jej pokoju, jaki sobie wybrała.
    -To ja już pójdę. -Odparła.
-Dobrze. Będę w swoim gabinecie. -Powiedziałem i odwróciłem się na pięcie ruszając do przodu. Wyczuwałem na sobie wzrok mojej kochanej.
  -Carlisle... -Usłyszałem dźwięczny głos Esme. Zatrzymałem się spoglądając w tył. Stała w futrynie drzwi.
-Tak? -Uśmiechnąłem się do siebie.
-Dziękuję. -Ona też się uśmiechała. Szczerze mówiąc nie wiedziałem za co mi dziękuję, ale nie miało to znaczenia. Posłałem w jej stronę kolejny uśmiech i odszedłem. Usłyszałem za sobą dźwięk zamykanych drzwi.

__________________________________________________
No nareszcie napisałam nowy rozdział! Jego tworzenie jest bardzo skomplikowane, bo powstawał w zeszycie B5, gdzie zajęło mi to 9 stron miejsca. Pisałam go przez kilka dni. Jestem z niego zadowolona, chociaż może pewne fragmenty niezbyt mi pasują, ale co tam ^^ (Sorry, ale jestem meeegaa zmęczona) Chciałabym podziękować wszystkim czytającym mojego bloga za komentarze i odwiedziny ;d DZięki, dzięki, dzięki :D
Acham! Mam zamiar zrobić dla was taką małą niespodziankę, tylko nie wiem, czy nie poprzedzi jej jeszcze jeden rozdział :*
Miłych wakacji ;D

  

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) Naprawdę :)
    Dzisiaj się nie rozpisuję, bo muszę szybko schodzić :(
    Ale czekam na NN!

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka cudowna, naprawdę bardzo mi się podobała. Tak mnie wciągnęła, że nawet nie zauważyłam kiedy ją skończyłam. Och biedna Esme, ale z drugiej strony dobrze, że nie uciekła od Carlisle'a ufff ;]
    Czekam na nn
    Pozdro i weny
    POISON

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda mi Esme :( ale w końcu wszystko sie uloży, pozdrawiam
    CzekoladoweFrykasy

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne naprawdę jestem w szoku

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie =) Moim zdaniem, cudne - ten początkowy chłód to po prostu jakbym widziała Renesmee i Demetirego; z tym, że to raczej Demetri wygrałby konkurs na papanta roku, ale i tak go uwielbiam xD
    Od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad tym, jak Esme zareaguje na wieść o tym, że nie może już mieć dzieci. I nie zawiodłam się - rozdział genialny, nawet to, ze szybko się pogodzili. Nie pozostaje mi nic i innego, jak czekać na kolejny i mieć nadzieję na to, że pojawi się wkrótce.

    Nessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoją opinię. Same miłe słowa ;) To dla mnie zaszczyt ;*Przyznam, że przerabiałam go chyba z tysiąc razy :D

      Usuń
  7. Bardzo cieszy mnie, że zaciekawił cię mój blog :)
    Twój też jest niczego sobie :)
    Na moim pojawił się nowy rozdział , zapraszam www.blood-in-the-veins.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę weny
    Asiapi9

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział naprawdę bardzo dobry. Czekam na NN. ;)
    U mnie na
    http://klaus-caroline-forever.blogspot.com/
    pojawiła się notka, ale zapraszam jeszcze na
    http://carlisle-esme.blogspot.com/
    (nowa notka już niedługo :D)

    ~Katerina Black

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć, Eriss Bu. Chciałabym cię poinformować, że na: http://friends-love-forever-and-ever.blogspot.com widnieje rozdział I ;) mam nadzieję, że zajrzysz, Inka ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny! Szkoda mi Esme. Tyle wycierpiała. Carlisle jest taki kochany. Tak się zadręcza. Rozumiem go. Kocha Esme... Wiem jak to jest :(
    Jestem ciekawa co to za niespodzianka będzie : ) ...
    Z niecierpliwością czekam na następną notkę i zapraszam do mnie :D:D
    Pozdrawiam ; * .. Wesołych Świąt !!
    Martaa...

    OdpowiedzUsuń
  11. jak ty to pięknie napisałaś

    OdpowiedzUsuń
  12. jak ty to pięknie napisałaś

    OdpowiedzUsuń