Rozdział 10
Esme
Zakryłam usta dłonią. Było mi tak głupio- nasza córka musiała być świadkiem kłótni. Nie wiem, kiedy przyszła, ale zachowanie Carlisle'a bardzo mnie bolało. Podniosłam głowę i spojrzałam na Alice, a ona podeszła bliżej i przytuliła mnie. Pogłaskałam ją po policzku, później usiadłam na podłodze chcąc pozbierać kawałki rozbitego dzbanka, ale moja córka powstrzymała mnie twierdząc, że mam sobie nie zawracać tym głowy.
-Jesteś kochana. Przepraszam, nie wiem kiedy wrócę- to były moje ostatnie słowa.
Liczyłam, że na spacerze pozbieram myśli, ale świeże powietrze nic tutaj nie dało. To zdarzyło się pierwszy raz. Widziałam w jego oczach te same uczucia, które były w oczach Charles'a, kiedy mnie wyzywał i bił.
Nie wiem dokąd szłam. Wokół mnie było dużo drzew, a niebo ciemniało. Jednak dzięki moim wyostrzonym zmysłom nie musiałam się obawiać. Chciałam zostać w lesie jak najdłużej, ale wiedziałam, że Edward dowiedział się o zaistniałej sytuacji. Chciałam zacząć myśleć o czymś innym, ale nie potrafiłam. Ja tego nie chciałam.
Emocje opadły, a teraz żal przerodził się w złość. Nie wiem, co ten cały Roy nagadał Carlisle'owi, ale to było okropne i gdyby tutaj był, rozszarpałabym go na strzępy. Tak jak mojego męża, który uwierzył w te brednie. Wiedziałam, że i te myśli są złe, bo jak mogłam tak mówić o człowieku, którego kocham, który mnie kocha? Który zrobiłby dla mnie wszystko? Który lata temu przemienił mnie w wampira, a pomimo upływu czasu nadal darzy mnie tak wielką miłością? Pamiętam, jak w dniu naszego ślubu nakładał obrączkę na mój palec, to szczęście na jego twarzy... Nagle wszystkie lata naszego życia razem zaczęły mi się przypominać. Mimowolnie się uśmiechnęłam. I już miałam wracać do domu, żeby wszystko wyjaśnić Carlisle'owi, gdy usłyszałam pisk, coś podobnego do płaczu. Przystanęłam w tym samym miejscu. Czekałam. Znowu ten sam dźwięk. Poczułam, że nie mogę tego zlekceważyć i szybkim krokiem szłam do miejsca, gdzie grube kije leżały na sobie, tak jakby ktoś miał zamiar zaraz je podpalić. Po raz trzeci ktoś zapłakał. Płacz dochodził spod tych wszystkich kijów. Odrzuciłam kilka gałęzi... Pod nimi leżało małe dziecko. Miało może sześć miesięcy. Przestraszona, rozejrzałam się wokół. Kolejny szok. Na wzgórzu stał wilk, wpatrywał się we mnie.
Co powinnam zrobić ?
Co zrobiłby Carlisle?
Cholera.
Zdjęłam swój sweterek i okryłam nim dziecko-chłopca. On krwawi.... Jego ciało jest pokryte bliznami od gałęzi. Zerknęłam na szarego wilka, który zrobił krok do przodu. Musiałam wybierać. Albo to ja ucieknę i ochronię siebie, albo wezmę ze sobą chłopca i ochronię też jego. Wilk się zbliżał. To było dziwne... Dlaczego nie podbiegł do nas i niczego nam nie zrobił, tylko wpatrywał się we mnie, jakby chciał, żebym wzięła malucha. Tak też zrobiłam. Musiałam się powstrzymać.
Carlisle
Wbiegła do domu z krzykiem. Początkowo myślałem,że to właśnie jej się coś stało, ale gdy poczułem zapach krwi... Nie mogła tego zrobić. Nie ona. Przecież zawsze potrafiła się kontrolować. Byłem w swoim gabinecie i natychmiast wybiegłem na korytarz. Ona już tam stała. Wpatrywała się we mnie błagalnie. W jej oczach był ten sam blask, gdy pewnej nocy wróciłem do domu z Rosalie w ramionach.
-Esme, nie. Nie możemy tego zrobić-rzuciłem na powitanie.
-Nie o to chodzi. Pomóż mu, błagam.
Była roztrzęsiona. Musiałem wpierw pomóc dziecku, które trzymała na rękach. Od razu przejąłem malucha, a obok nas jak na zawołanie pojawiła się Rosalie.
-Chodź, musisz się uspokoić-blondynka mówiła z uśmiechem na twarzy.
Esme próbowała się bronić i chciała z nami zostać, ale odprowadziłem je wzrokiem do salonu. Nie miałem czasu. Chłopczyk płakał. W gabinecie opatrzyłem jego rany i umyłem go. Był tak wykończony, że od razu zasnął. Wiele przeszedł jak na takiego maluszka, na szczęście nic poważnego nie stało się z jego zdrowiem. Chciałem zawieść go do szpitala, jednak wiem że wywołałoby to podejrzenia.
Poczułem zapach mojej żony, która stała w naszej sypialni (bo tam właśnie byłem i ja ). Bawiła się palcami nic nie mówiąc. Patrzyła, jak jej mąż stoi z niemowlęciem w ramionach. Z pewnością chciałaby mieć taki widok na co dzień. Ściągnąłbym dla niej gwiazdkę z nieba, ale życzenia o dziecku nie mogłem spełnić. Uśmiechnąłem się do niej, jakbym zapomniał o tym, co zrobiłem przed kilkoma godzinami. Wiedziałem, że czeka mnie rozmowa na ten temat. Na razie staliśmy w bezpiecznych odległościach, więc nie powinna mi nic zrobić. Zrobiła parę kroków w przód i wzięła ode mnie dziecko. Patrzyłem, jak na jej twarzy maluje się spokój i matczyna troska, gdy odbierała chłopca. Później położyła go na naszym łóżku. Pojawiło się pytanie: co teraz?
Staliśmy naprzeciw siebie. Chciałem zacząć rozmowę, jednak nie umiałem dobrać odpowiednich słów. Czy zwykłe przeprosiny wystarczą? Podszedłem bliżej i objąłem ukochaną w talii. Przylegała do mnie całym ciałem. Była zaskoczona. Wtopiłem głowę w jej włosy, a ona-zdumiona położyła dłonie na moich plecach i głaskała je wolno.
-Wiem, że źle się zachowałem-odsunąłem się wciąż trzymając żonę w objęciach-w sumie to mało powiedziane. Wampiry zakochują się na zawsze. A wiem, że mnie kochasz, więc nie możliwe byłoby gdybyś poszła do łóżka z jakimś innym facetem. Nie wierzę Roy'owi. Liczysz się tylko ty. Rozumiem, że cię to bolało. Mnie też, ale dopiero wtedy gdy wyszłaś. Wybaczysz mi? W imię miłości?
Liczyłem na to, że nic nie odpowie i będzie naburmuszona, aż do kiedy ja się nie oburzę z jej powodu, a moja małżonka po prostu wybuchnęła śmiechem nie zważając na to, że w pomieszczeniu jest dziecko.
-Jesteś szalony, skarbie-kompletnie nie rozumiałem jej zachowania.- Wiem, że nie chciałeś dla mnie źle, ale... nagle przypomniały mi się lata małżeństwa z moim byłym mężem. Nie chcę, żebyś był taki jak on.
Esme wtuliła się we mnie poważniejąc. Była smutna. A ja bardzo nie lubię, kiedy ktoś kogo kocham jest smutny, dlatego pocałowałem ją we włosy i powiedziałem:
-Nigdy nie będę taki jak twój były mąż.
Oboje spojrzeliśmy w kierunku łóżka, gdzie leżał chłopiec. Niespokojnie się wił dając nam do zrozumienia, że nie powinniśmy zakłócać mu snu.
-Chodźmy do mojego gabinetu. Chciałbym z tobą porozmawiać na jeszcze jeden ważny temat.
-Zostawimy go tutaj samego? A jeśli coś się stanie?
-Podejrzewam, że za moment zjawi się tu któreś z naszych dzieci.
-Poprosiłam Alice, żeby pojechała do jakiegoś marketu czynnego 24 godziny po niezbędne rzeczy. Wjedzie jeszcze do apteki.
-Również o tym myślałem-objąłem Esme i poszliśmy do gabinetu. Usiadłem na skórzanej czarnej sofie biorąc sobie żonę na kolana. -Muszę cię spytać o kilka rzeczy.
-Tak?
-Opowiesz mi, jak znalazłaś to dziecko?-westchnęła rozglądając się dookoła. Chciała uniknąć tego tematu.
Dowiedziałem się o wszystkim. Zakończyła swoją opowieść mówiąc o wilku. I nagle poczułem się jak skończony idiota. Naraziłem własną żonę na takie niebezpieczeństwo...
-Nie chciałam, żeby jemu stała się krzywda. Musiałam mu pomóc-mówiła drżącym głosem.
-Przepraszam, kochanie- przytuliłem ją do siebie mocno. Bardzo żałowałem. -To wszystko moja wina.
-Nie mów tak-szepnęła. -Gdyby nie doszło do tego sporu chłopiec byłby martwy.
-Esme... Wiesz, że on nie może u nas zostać, prawda? -popatrzyła na mnie smutnymi oczami.
-Co my z nim mamy zrobić. On nie ma nikogo!-wrzasnęła.
-Przemyślimy to trochę później, kiedy się uspokoisz, dobrze?
Nic nie mówiąc bezradnie oparła swoją głowę o mój tors. Każde z nas musiało wiele spraw przemyśleć. Cieszyłem się, że doszło między nami do porozumienia, ale fakt, że mamy w domu niemowlę sprawił, iż nasz świat mógł odwrócić się o 360 stopni.
___________________________________________________________
Rok z Wami ♥ Jak to szybko minęło o.O Ja nie wiem, co napisać. Chciałabym podziękować wszystkim moim czytelnikom za odwiedziny i komentarze na blogu. Dziękuję za to, że jesteście i wspieracie mnie. Kiedy ktoś skomentuje mój rozdział, to mnie motywuje do dalszej pracy i mam ochotę ciągle pisać. Dziękuję Wam! Szczególne podziękowania dla Nessy, która jest świetna w tym, co robi i zawsze mogę na nią liczyć <3 Będę z Wami jeszcze trochę, bo nie umiem sobie wyobrazić, że nie pisałabym o mojej ulubionej parze ze Zmierzchu *.* KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM ^^ Dedykuję Wam wszystkim ♥
rozdział
OdpowiedzUsuńsuuper ^^ nie lubię, kiedy Carlisle i Esme się kłócą, więc jak
najbardziej się cieszę, że się pogodzili ;) a co będzie z tym chłopcem,
którego Esme znalazła w lesie ? Carlisle mówił, że go nie zatrzymają, a
jednak może??? no i dlaczego przy dziecku kręcił się ten wilk?? już
czekam na nn ;) pozdrawiam i duuużo weny życzę :) no i wszystkiego
najlepszego z okazji pierwszej rocznicy bloga ! oby tak dalej dobrze ci
szło, jak teraz ci idzie... a może nawet i lepiej ;**
Aww, dziecko. No cóż - ja to ja i wybrałabym córkę (hm, powiedziałabym coś, ale wtedy pewnie popsułabym niespodziankę...), ale chłopiec też może być. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i tego, że pogodzą się z taką łatwością, ale to dobrze. Co ma wilk do tego chłopa? Chyba, że właśnie wygrali los na loterii i zaadoptowali małego wilkołaka albo zmiennokształtnego... To dopiero byłby komplikacje, tak sądzę.
OdpowiedzUsuńGratuluję. Pamiętam swoją pierwszą rocznicę i wiem, jak bardzo to fascynujący moment. Oby do następnej takiej rocznicy, a potem jeszcze następnej i tak dalej. Tego ci życzę, podobne jak i weny oraz mnóstwa pomysłów.
Specjalne podziękowania dla mnie? Jestem pozytywnie zaskoczona i bardzo ci dziękuję, kochana! Aż się zarumieniłam. Och, naprawdę sądzisz, że jestem świetna w tym, co robią? Z tym, ze ja nic takiego nie robię... O.O
Pozdrawiam i raz jeszcze wszystkiego naj.
Nessa =)
Czekam teraz na kolejną rocznicą, i następną, i następną :) Co Ty robisz? Tworzysz własną sztukę! Po prostu jesteś i motywujesz wszystkich wokół do działania. Nigdy nie kończą się Tobie pomysły i nie ważne,w jakim jesteś nastroju-Twoje opowiadania zawsze robią wrażenie. Tak pięknie piszesz, ubierasz słowa tak że wydaje się, że Twoje blogi są magiczne :) Bo tak jest. Na dodatek prywatnie świetnie się z Tobą pisze <3
UsuńJestes strasznie utalentowana. Czekam na wiecej <3
OdpowiedzUsuńEriss, Eriss, Eriss, to jest GENIALNE!
OdpowiedzUsuńScena pogodzenia Carlisle'a i Esme, niespodziewany obrot spraw i pojawienie sie maluszka (chlopczyk jest okej, ale tak jak Nessa, wybralabym dziewczynke xd) mam nadzieje, ze zostanie z nimi :)
Ciesze sie, ze jestes z nami, mija juz pierwszy rok, a ja zycze Ci kolejnych i kolejnych oraz zeby Twoja wena nigdy nie gasla :* ♡♥♡
♡♥♡♥♡♥
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kiedy przeczytam więcej
OdpowiedzUsuńOch! Zaskoczyłaś mnie tym dzieckiem i to bardzo. Jeszcze ten wilkołak... Może to matka tego dziecka? Zastanawia mnie, czy pozostanie z Cullenami :D
OdpowiedzUsuńMaggie