sobota, 5 kwietnia 2014

  Rozdział 9

Carlisle

        -Nic. Po prostu trochę źle się poczułam w towarzystwie tych wszystkich ludzi. Może pójdę do domu, a ty zostaniesz? Przepraszam. Nie chciałam zepsuć ci wieczoru-odpowiedziała w samochodzie głaskając moją dłoń.
-Nie pójdę nigdzie bez ciebie. Masz rację, jedźmy do domu.
         Nie rozumiałem, o co chodziło. Czyżby Roy? Rzeczywiście, czasami nie wie, co i do kogo mówi, ale  Esme nie przejmowałaby się tym. Przez całą drogę siedziała smutna z policzkiem przytulonym do szyby. W domu wszyscy zdziwili się, że przyjechaliśmy tak szybko, a moja żona wymusiła kilka uśmiechów i oświadczyła, że pójdzie się przebrać.
         -Edwardzie? Możesz na moment? -odeszliśmy z synem na stronę, kiedy cała rodzina się rozdzieliła. -Wiesz co jest Esme?
-Mógłbym spytać cię o to samo. Dlaczego jest taka przygnębiona? Nie mogę niczego wyczytać z jej myśli.
-Myślałem, że ty coś wiesz. No dobrze. Dziękuję-położyłem dłoń na jego ramieniu, przytaknąłem i odszedłem.
           Miałem zamiar iść do gabinetu, żeby sprawdzić, czy mam wszystko gotowe do pracy. Kiedy przechodziłem przez korytarz, zerknąłem do naszej sypialni, której drzwi było lekko odchylone. Esme leżała skulona na łóżku i wpatrywała się w jeden punkt. Wiedziałem, że mnie wyczuła, ale nawet nie drgnęła. Dobra, coś się stało. Tylko, do cholery, co?
            Przeglądałem jakieś dokumenty, których miałem już serdecznie dość. Owszem, lubię moją pracę, jednak czasami sam się gubię we własnych rozeznaniach. Westchnąłem i przejechałem dłonią po włosach. Już miałem wyjść, gdy w drzwiach stanęła moja żona. Lekko otwarłem usta chcąc coś powiedzieć. Esme podeszła bliżej. Spojrzała na papiery na biurku, później na mnie i lekko się uśmiechnęła. Objąłem ją w pasie i delikatnie posadziłem sobie na kolanach. Starałem się nie spłoszyć ukochanej, skoro miałem szansę dowiedzenia się, co się dzieje. Esme wtuliła się we mnie. Potrzebowała tego. Potrzebowała miłości męża, a ja ostatnio zaniedbywałem nasze sprawy pochłonięty pracą i innymi sprawami- zupełnie bezsensownymi.
         -Przepraszam. Przepraszam, że myśląc o sobie zepsułam tobie wieczór-powiedziała nie patrząc mi w oczy. Bawiła się guzikami mojego swetra.
-Tylko to cię martwi?-uniosłem jej podbródek zmuszając do spojrzenia mi w oczy. Uciekała wzrokiem, ale w końcu zrozumiała, co mam na myśli.
-Jestem okropna. Jestem najgorszą żoną i matką.
        Zarzuciła swoje ręce na moją szyję.
        -Esme, musisz mi powiedzieć, co cię trapi. Nie mogę tego ścierpieć.
-Spójrz na mnie i powiedz, co jest ze mną nie tak.
-Przestań wygadywać głupstwa. Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. I najlepszą matką. Nikt w tym domu, nikt kto cię zna, nie wyobraża sobie życia bez ciebie. Gdyby nie ty, byłbym teraz sam. Nie byłoby ze mną Rosalie, Emmet'a. Prawdopodobnie Alice i Jasper'a. To ja powinienem cię przeprosić. Zatracam się w pracy i zapominam o rodzinie. Lubię to, co robię, ale robiłem to trzysta lat, kiedy ciebie nie było. Teraz mam największy skarb, jaki mogłem mieć. Nie smuć się, proszę.
-Dobrze. Kocham cię.
-Ja ciebie też-pocałowałem  ją w czoło. -Ostatnio dawno nie polowaliśmy. Może uda mi się wziąć kilka dni wolnego i wybierzemy się gdzieś...daleko-ostatnie słowo wyszeptałem jej do ucha.
-Oczywiście. Jeśli to nie problem.

***

      Następnego dnia poszedłem do pokoju lekarskiego odłożyć spisy, które musiałem uzupełnić. Siedział tam Roy i popijał kawę przeglądając gazetę. Na mój widok uśmiechnął się. 
        -Skończyłeś już? -zapytał. 
-Muszę jeszcze iść do dyrektora. Chciałbym wziąć krótki urlop-wytłumaczyłem widząc jego minę. -Mamy rocznicę ślubu i chciałbym zrobić żonie niespodziankę-skłamałem. 
-Tej dziw*e? -odwróciłem się w jego stronę, gdyż wcześniej układałem długopisy. 
-Słucham? 
       Nie sądziłem, że ktoś może być tak bezczelny i bezpośredni, by wygadywać bzdury o innej osobie, której na dodatek nawet się nie zna. Roy uniósł jedną brew i spojrzał na mnie, jakbym to ja miał mu coś wytłumaczyć. Mierzyliśmy siebie wzrokiem. Zazwyczaj jestem opanowany, ale to mną wstrząsnęło. 
        -Na tym bankiecie, gdy odszedłeś do tej kobiety, rozmawiałem z Esme. Muszę przyznać, że niezłe z niej ziółko. 
-Słucham?- ponowiłem pytanie. 
-Faktycznie, przepraszam, nie musiałem się tak unosić, ale... Chyba jej nie zadowalasz, skoro proponuje takie rzeczy mężczyzną takim jak ja. A może nie byłem pierwszy? Carlisle, przyjacielu, chyba nie muszę mówić, o czym mówię. Twoja ukochana powiedziała, że mnie uszczęśliwi, jeśli sprawdzę czy damska część personelu się z tobą nie zabawia. Taka urocza dziewczyna... Myślałem, że dobrze się wam układa, ale... 
-Jeśli jeszcze raz nazwiesz tak moją żonę, to nie ręczę za siebie!-syknąłem i wybiegłem z pokoju zatrzaskając za sobą drzwi. 
        Przez resztę dnia nie mogłem się skupić na pracy. Przy stole operacyjnym trzęsły mi się ręce, byłem zdenerwowany do takiego stopnia, że lekarz prowadzący kazał mi wyjść i się uspokoić. Tego dnia nie wróciłem na salę. Co ja robię? Przecież ten drań wszystko wymyślił. Za dobrze znam Esme. Przecież by czegoś takiego nie zrobiła. 
        Gdy już się uspokoiłem i zacząłem wierzyć własnym myślom, ordynator mnie okrzyczał. To był ciężki dzień. Jako lekarz nie mogę przecież tak się zachowywać. To ja ratuję życie ludziom, żywym ludziom. A sprawy osobiste muszę odłożyć na czas pracy. 
         Wszystko zdawało się być w porządku, dopóki nie przyjechałem do domu. Słowa Roy'a do mnie powracały. Słyszałem, jak obraża moją ukochaną, jak nią gardzi. Jak mnie poniża. Jak robi to z taką łatwością... Negatywne emocje do mnie powracały. To wszystko się kumulowało, chociaż tego nie chciałem. I chociaż wiedziałem, że nie mogę mu wierzyć. Dobrze znałem prawdę, jednak jakaś nieznana moc wmawiała mi coś innego. 
        Wysiadłem z auta ruszając do wejścia. W domu było cicho. Zbyt cicho. W powietrzu unosiła się nieznana atmosfera. Zobaczyłem Esme. Dzisiaj była uśmiechnięta. Podlewała kwiaty, ale odstawiła dzbanek na stół i podeszła do mnie. Wspięła się na palce chcąc mnie pocałować, ale odsunąłem się. 
-Carlisle?-mruknęła podejrzliwie. 
-Jesteś sama?
-Tak. Dzieci poszły grać w baseball. Zapowiada się niezła burza. 
-Roy mi wszystko powiedział. Dlaczego mi to robisz? 
-Sprawiłam ci przykrość, skarbie? Powiedz, co zrobiłam źle. 
-Jak możesz? Nie udawaj głupiej!- ryknąłem.Chwyciłem żonę za nadgarstki i siłą zaprowadziłem do pobliskiego fotelu zmuszając, by usiadła na nim. -Każdemu proponujesz seks w zamian za informacje? Powiedział, że chciałaś mu się oddać, jeśli powie tobie, czy któraś kobieta mnie podrywa.
-Chyba w to nie wierzysz? Carlisle, powiedz coś. -Była taka opanowana, kiedy to mówiła, że zrobiło mi się głupio, ale nie umiałem przerwać... 
-Czy ty masz mnie za idiotę?! 
-Proszę, nie krzycz -głos jej się trząsł. Już nie wiedziała, co robi. A ja nadal nie potrafiłem się opamiętać. To było do mnie nie podobne. Pochyliłem się nad fotelem, na którym siedziała.
-Jak mam nie krzyczeć, skoro każdy mężczyzna ślini się na widok mojej małżonki? Wytłumacz mi jak? Najpierw Marek, teraz Roy...
-Uspokój się. Z nikim nie spałam. Nikomu niczego nie proponowałam. Jesteś jedynym mężczyzną w moim życiu. Wiesz, że nigdy bym nie... -chwyciła moją twarz w swoje dłonie, by móc spojrzeć mi w oczy. -Kochanie, uwierz mi. 
         Nic nie odpowiedziałem. Do domu weszła Alice. Stała smutna wpatrując się w nas. Miała wizję. A ja? Co ja narobiłem ?! Spojrzałem na Esme, później na córkę i wybiegłem z salonu. Oczywiście, na dodatek musiałem zahaczyć o tę głupią szklankę! Spadła na ziemię robiąc przy tym hałas.

__________________________________________________________
Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. Chyba mój najlepszy (ja tak uważam). Dedykuję go wszystkim moim czytelnikom. Dziękuję, że jesteście i komentujecie. Kocham ! ♥♥♥ 

Chciałam dodać, że będzie się działo ;d Już niedługo, kochani.
 

11 komentarzy:

  1. Na początek mam pytanko: po co ci ta muzyka na blogu? Szlag, zawsze jak trafiam na taką stronę, mam ochotę rzucić czymś ciężkim w ekran. Zabijacz limitu, poza tym największe przekleństwo internetu. Proszę, dla mnie wyłączanie tego na każdym kroku to droga przez męki.
    Ale teraz przejdźmy do rozdziału, który wprawił mnie w niemałą konsternację. Ach, co to było? Carlisle zachowuje się tak, jakby coś go opętało. Coś jak kontrola z zewnątrz, a przynajmniej mam taką nadzieje, bo chyba nie odwaliło mu na tyle, żeby uwierzyć w te brednie? Szlag, wyjątkowo mam nadzieję, że Esme kogoś zabije, a potem wypatroszy - i że to będzie Roy.
    Ogólnie pomysł cudny. Nie ma jak dramaty małżeńskie. Wybacz, że krótko, ale muszę kończyć, więc się śpieszę. Czekam na nn, a przy okazji dziękuję za komentarz ;3
    Pozdrawiam,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy coś jest ze mną nie tak, ale lubię rozdziały, w których pomiędzy Esme a Carlislem dochodzi do wielkich kłótni XD Twoja wyszła Ci znakomicie.
    O ile w tamtym rozdziale Roy przypadł mi do gustu, o tyle teraz znienawidziłam go. Jak można opowiadać takie brednie?! I jeszcze Carlisle. Uwierzył w to. W pewnym momencie myślałam, że uderzy Esme, ale do tego chyba byś się nie posunęła.
    Nie mogę się doczekać kolejnego, kuźwa, Eriss, pisz szybciutko, bo nie dam rady! :*
    Pozdrawiamm :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie bez muzyki byłoby lepiej :) Rozdział świetny , z niecierpliwością czekam na kolejny , piszesz fenomenalnie MASZ TALENT ! Kocham Twoje opowiadania droga Ericzko <3 Nie wiem jak mogło Carlise tak ponieść , biedna Esme , myślę ,że świetnie odegrałaś te scenę . Roy jest niepoważny . Cały rozdział przykuł moją uwagę , naprawdę się wciągnęłam . Będę czytać już zawsze !

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny jak i reszta blogu! Musisz pisać częściej, bo już nie moge się doczekać! Chcę więcej i więcej dlatego prosze pisz!
    Szysz ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Błagam błagam powiedz kiedy nowy rozdział? Chcę zobaczyć dalszy ciąg kłótni. Esme pewnie poczuła się jakby nadal była żoną swojego byłego męża ( zapomniałam imienia ) proszę dodaj rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział będzie 27.04, bo wtedy mam rocznicę mojego kochanego bloga ♥ Dziękuję za taki miły komentarz. Jesteście kochani!

      Usuń
  6. rozdział świetny :) przeczytałam bloga i baardzo mi się spodobał :) w ogóle rzadko spotyka się historie o Esme i Carlisle`u... a ich kłótnia... opisałaś to bosko *.* już czekam na nn :) pozdrawiam i duuużo weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. ♡♥♡♥♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział piękny . Pozdrawiam Kinga

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę doczekać się aż przeczytam dalszą część
    ; )

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejo! :3
    Uuu. Carlisle naprawdę mu uwierzył? Ale przecież sam powiedział, że zna Esme, więc dlaczego jej nie wierzył? :(
    Maggie

    OdpowiedzUsuń