Carlisle
Na wampirzych twarzach malowały się maleńkie diamenciki wywołane przez słońce. Był to kuszący widok dla oka, wystarczyło by drobna szatynka, którą wziąłem pod ramię lekko przechyliła głowę, a światełka oświetlały całą plażę. U drugiego boku Esme szła Alice, jak zwykle cała w skowronkach. Powrót do domu był przyjemny, chociaż nie ukrywam- wolałbym zostać sam na sam z ukochaną, ponieważ chciałbym poruszyć temat powracający do mnie codziennie, od czterech lat. Mianowicie był to temat Roy'a. Intuicja podpowiadała mi, iż ta rodzinna atmosfera to tylko cisza przed burzą.
-Zbiera się na deszcz-odparła najmłodsza córka.
-Zbiera się na deszcz-odparła najmłodsza córka.
Zsunąłem rękę niżej, wzdłuż doskonałego ciała mojej małżonki i teraz obejmowałem ją w talii. Uśmiechnąłem się sam do siebie słysząc ciche westchnienie kobiety.
***
Siedząc na białej kanapie w salonie przybranym w brązowo-złote barwy, rozmyślałem o dzisiejszej uroczystości. Dla najmłodszego syna było to bardzo ciekawe doświadczenie. Zaryzykowaliśmy zapraszając gości-wampirów, którzy niechętnie przystali na prośbę o dochowaniu tajemnicy, jednak wszyscy wiemy, czym mogłoby się skończyć, gdyby ktoś nie trzymał języka za zębami.
Po mojej prawej stronie siedzieli Jasper z Alice i oglądali jakiś serial detektywistyczny przytulając się. Ja wpatrywałem się w obraz przedstawiający porcelanową lalkę ubraną w fiołkową, rozłożystą suknię. Nie okazywała uczuć. Uwielbiałem to pomieszczenie- urządzone skromnie lecz z przepychem. Może to dlatego, że jego wygląd jest zasługą mojej Esme? A może, bo zbiera się tutaj cała rodzina, co nadaje niebiańską aurę?
Dobiegły mnie odgłosy z łazienki. Esme odkręciła kurek we wnętrzu wanny pozwalający wypuścić wodę i już po chwili przyłączyła się do rodzinnego grona biorąc Leona na kolana. Była piękna. Przebrała się w brzoskwiniową, przewiewną sukienkę.
Po przeprowadzeniu wywiadu dotyczącego stanu psychicznego syna, moja żona zdecydowała, że czas do łóżka. O tak, pomyślałem oblizując dolną wargę, co nie uciekło uwadze Esme i tylko skarciła mnie wzrokiem.Walczyłem z sobą, by nie wziąć w ramiona ukochanej i powiedzieć jej, jak bardzo ważna jest w moim życiu. Zrobiłbym to bez cienia wahania, gdyby nie świadomość, że w pobliskim pokoju Alice czyta dobranockę bratu. Oboje woleliśmy być sami, a w tym momencie żona drażniła mnie niewyobrażalnie mocno, choćby poprawiając sobie gęste włosy. Zdawała sobie sprawę, jak bardzo mnie uwodzi i tępo wpatrywała się w ekran telewizora nawet nie racząc spojrzeć na mnie.
Niczym zwierzę rzuciłem się na nią pozwalając do pozycji leżącej i przytrzymując delikatne dłonie i nadgarstki.
-Carlisle, nie! Co ty wyprawiasz? Przestań!
Napierałem na Esme całym ciałem nie spuszczając z uścisku i słysząc pod sobą ten melodyjny śmiech, całowałem każdy cal szyi anielicy. Ona próbowała mnie odepchnąć, jednak jej starania poszły na marne.
-Wyzwalasz we mnie najgorsze zmysły, skarbie- wyszeptałem do jej ucha.
Esme
Po mojej prawej stronie siedzieli Jasper z Alice i oglądali jakiś serial detektywistyczny przytulając się. Ja wpatrywałem się w obraz przedstawiający porcelanową lalkę ubraną w fiołkową, rozłożystą suknię. Nie okazywała uczuć. Uwielbiałem to pomieszczenie- urządzone skromnie lecz z przepychem. Może to dlatego, że jego wygląd jest zasługą mojej Esme? A może, bo zbiera się tutaj cała rodzina, co nadaje niebiańską aurę?
Dobiegły mnie odgłosy z łazienki. Esme odkręciła kurek we wnętrzu wanny pozwalający wypuścić wodę i już po chwili przyłączyła się do rodzinnego grona biorąc Leona na kolana. Była piękna. Przebrała się w brzoskwiniową, przewiewną sukienkę.
Po przeprowadzeniu wywiadu dotyczącego stanu psychicznego syna, moja żona zdecydowała, że czas do łóżka. O tak, pomyślałem oblizując dolną wargę, co nie uciekło uwadze Esme i tylko skarciła mnie wzrokiem.Walczyłem z sobą, by nie wziąć w ramiona ukochanej i powiedzieć jej, jak bardzo ważna jest w moim życiu. Zrobiłbym to bez cienia wahania, gdyby nie świadomość, że w pobliskim pokoju Alice czyta dobranockę bratu. Oboje woleliśmy być sami, a w tym momencie żona drażniła mnie niewyobrażalnie mocno, choćby poprawiając sobie gęste włosy. Zdawała sobie sprawę, jak bardzo mnie uwodzi i tępo wpatrywała się w ekran telewizora nawet nie racząc spojrzeć na mnie.
Niczym zwierzę rzuciłem się na nią pozwalając do pozycji leżącej i przytrzymując delikatne dłonie i nadgarstki.
-Carlisle, nie! Co ty wyprawiasz? Przestań!
Napierałem na Esme całym ciałem nie spuszczając z uścisku i słysząc pod sobą ten melodyjny śmiech, całowałem każdy cal szyi anielicy. Ona próbowała mnie odepchnąć, jednak jej starania poszły na marne.
-Wyzwalasz we mnie najgorsze zmysły, skarbie- wyszeptałem do jej ucha.
Esme
Wiedziałem, że prędzej czy później uwiodę tego przystojniaka. Specjalnie go prowokowałam tak bardzo stęskniona za czułym dotykiem. Należy pamiętać, że każdy kij ma dwa końce. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji, bo przyciśnięta do kanapy starałam się uwolnić i wołać o pomoc, jednak uświadomiłam sobie, że niedaleko mnie zasypia Leon.
Mąż mnie unieruchomił i drażnił moją wrażliwą skórę swoimi twardymi wargami, ale nie całując.
-Nie przeszkadzajcie sobie-mruknął niespodziewanie Edward przechodzący przez salon.
O nie! Korzystając z okazji szybko odskoczyłam i nie zdążyłam się zorientować, kiedy blondyn o zmierzwionych włosach chwycił mnie za dłoń.
-Esme, nie-warknął.
-Muszę z nim porozmawiać. Mogę?
-Proszę, on nie ma pięciu lat i wie, co robiliśmy.
-Nie o to chodzi-wyrwałam mu rękę zdumiona swoim zachowaniem.
Mąż mnie unieruchomił i drażnił moją wrażliwą skórę swoimi twardymi wargami, ale nie całując.
-Nie przeszkadzajcie sobie-mruknął niespodziewanie Edward przechodzący przez salon.
O nie! Korzystając z okazji szybko odskoczyłam i nie zdążyłam się zorientować, kiedy blondyn o zmierzwionych włosach chwycił mnie za dłoń.
-Esme, nie-warknął.
-Muszę z nim porozmawiać. Mogę?
-Proszę, on nie ma pięciu lat i wie, co robiliśmy.
-Nie o to chodzi-wyrwałam mu rękę zdumiona swoim zachowaniem.
***
-Edwardzie-wyszeptałam przez uchylone drzwi od pokoju syna. -Mogę wejść?
Nie czekałam na pozwolenie tylko pewnym krokiem weszłam do pomieszczenia. Miedzianowłosy leżał na sofie wpatrując się ponuro w sufit. Układałam sobie w głowie tekst, który chciałam mu powiedzieć, ale plątałam się w tym i widząc, że kącik ust chłopaka drgnął, darowałam sobie zdając się na improwizację.
-Edwardzie, synu, ja wiem, że to co widziałeś... Nigdy nie okazywaliśmy swoich uczuć przy was...
-Dobra, Esme, nie męcz się już. Jak powiedział Carlisle, nie mam pięciu lat.
Edward usiadł biorąc na kolana białą poduszkę.
-Już rozumiem, co chciałaś mi przekazać.
-Wiem, że chcesz, abym teraz opuściła ten pokój, ale ja widzę, że coś jest nie tak. Porozmawiasz ze mną? -dość długo czekałam na odpowiedź.
-Mogłem się nie odzywać, jak was widziałem. Ale tak, masz rację. Bo nic nie jest takie, jakie powinno być.
Westchnął, by po chwili kontynuować:
-Jestem strasznie przygnębiony. Jestem jedynym singlem w tej rodzinie. I nawet nie wiesz, jakie to męczące uczucie słuchać waszych myśli.
-Jestem pewna, że znajdziesz tę jedyną.
-Chyba sobie kpisz. Znajdę? Niby kiedy? Czekam już tyle lat. Od dekad jestem samotny. Co ze mną jest nie tak?
-Ty po prostu czujesz się samotny, wmawiasz to sobie i nie widzisz, jak wiele dziewcząt wzdycha na twój widok.
Chłopak prychnął spuszczając wzrok i zerkając na swoje blade dłonie.
-Tak bardzo chciałbym być taki, jak Carlisle. On cię bardzo kocha. On ma swoją ukochaną, może ją przytulać, całować. Może się o nią troszczyć i zapewniać jej bezpieczeństwo.
-On, Edwardzie, na swoją ukochaną musiał czekać wiele lat. Zasłużył na to, zarówno jak i ty-uśmiechnęłam się mówiąc o sobie w taki sposób.
-Ale ja już nie chcę czekać!-uniósł się.
-Moje matczyne, zmarłe serce podpowiada mi, iż wkrótce spotkasz wybrankę. Może specjalnie dane ci jest wyczekiwać, byś później traktował ją z należytym szacunkiem i miłością.
-Pieprzysz...
-Edwardzie!
-Przepraszam, mamo. I dziękuję.
MAMO!
-A teraz już idź, bo Carlisle umiera z tęsknoty.
Zaśmiałam się i przywarłam do syna chcąc go pocieszyć. Jakbym się czuła, gdyby wszyscy wokół byli razem, a ja byłabym samotna? Ścisnęłam mocniej syna bojąc się własnych myśli.
-Zobaczysz, będzie dobrze.
-Kocham cię, Esme.
-Skarbie, ja ciebie też bardzo kocham-jego słowa na mnie wpłynęły i czule pogłaskałam Edwarda po policzku.
-Edwardzie-wyszeptałam przez uchylone drzwi od pokoju syna. -Mogę wejść?
Nie czekałam na pozwolenie tylko pewnym krokiem weszłam do pomieszczenia. Miedzianowłosy leżał na sofie wpatrując się ponuro w sufit. Układałam sobie w głowie tekst, który chciałam mu powiedzieć, ale plątałam się w tym i widząc, że kącik ust chłopaka drgnął, darowałam sobie zdając się na improwizację.
-Edwardzie, synu, ja wiem, że to co widziałeś... Nigdy nie okazywaliśmy swoich uczuć przy was...
-Dobra, Esme, nie męcz się już. Jak powiedział Carlisle, nie mam pięciu lat.
Edward usiadł biorąc na kolana białą poduszkę.
-Już rozumiem, co chciałaś mi przekazać.
-Wiem, że chcesz, abym teraz opuściła ten pokój, ale ja widzę, że coś jest nie tak. Porozmawiasz ze mną? -dość długo czekałam na odpowiedź.
-Mogłem się nie odzywać, jak was widziałem. Ale tak, masz rację. Bo nic nie jest takie, jakie powinno być.
Westchnął, by po chwili kontynuować:
-Jestem strasznie przygnębiony. Jestem jedynym singlem w tej rodzinie. I nawet nie wiesz, jakie to męczące uczucie słuchać waszych myśli.
-Jestem pewna, że znajdziesz tę jedyną.
-Chyba sobie kpisz. Znajdę? Niby kiedy? Czekam już tyle lat. Od dekad jestem samotny. Co ze mną jest nie tak?
-Ty po prostu czujesz się samotny, wmawiasz to sobie i nie widzisz, jak wiele dziewcząt wzdycha na twój widok.
Chłopak prychnął spuszczając wzrok i zerkając na swoje blade dłonie.
-Tak bardzo chciałbym być taki, jak Carlisle. On cię bardzo kocha. On ma swoją ukochaną, może ją przytulać, całować. Może się o nią troszczyć i zapewniać jej bezpieczeństwo.
-On, Edwardzie, na swoją ukochaną musiał czekać wiele lat. Zasłużył na to, zarówno jak i ty-uśmiechnęłam się mówiąc o sobie w taki sposób.
-Ale ja już nie chcę czekać!-uniósł się.
-Moje matczyne, zmarłe serce podpowiada mi, iż wkrótce spotkasz wybrankę. Może specjalnie dane ci jest wyczekiwać, byś później traktował ją z należytym szacunkiem i miłością.
-Pieprzysz...
-Edwardzie!
-Przepraszam, mamo. I dziękuję.
MAMO!
-A teraz już idź, bo Carlisle umiera z tęsknoty.
Zaśmiałam się i przywarłam do syna chcąc go pocieszyć. Jakbym się czuła, gdyby wszyscy wokół byli razem, a ja byłabym samotna? Ścisnęłam mocniej syna bojąc się własnych myśli.
-Zobaczysz, będzie dobrze.
-Kocham cię, Esme.
-Skarbie, ja ciebie też bardzo kocham-jego słowa na mnie wpłynęły i czule pogłaskałam Edwarda po policzku.
***
-I jak?
Usiadłam na kolanach Carlisle'a i mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową wdychając ten pięknny zapach. Mieszanka banana i cynamonu połączona z perfumem. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
-Jesteś jego autorytetem. Nie zepsuj tego, kotku.
Zanim ujrzałam triumfujący uśmiech na twarzy męża, pocałowałam go w kącik ust. Bezradnemu Carlisle'owi pozostawało tylko położyć silne dłonie na moich plecach i sycić się tą chwilą wraz z kochaną małżonką.
______________________________
Usiadłam na kolanach Carlisle'a i mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową wdychając ten pięknny zapach. Mieszanka banana i cynamonu połączona z perfumem. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
-Jesteś jego autorytetem. Nie zepsuj tego, kotku.
Zanim ujrzałam triumfujący uśmiech na twarzy męża, pocałowałam go w kącik ust. Bezradnemu Carlisle'owi pozostawało tylko położyć silne dłonie na moich plecach i sycić się tą chwilą wraz z kochaną małżonką.
______________________________
Witam Was :) Rozdział miał być wcześniej, ale troszkę go pozmieniałam. Bardzo Wam dziękuję za komentarze, odwiedziny i grono obserwatorów! Jestem ciekawa, czy 14 rozdział również przypadnie moim czytelnikom do gustu. Jest kilka kwestii, które chciałabym poruszyć.
1. W poprzedniej notce pewien anonim, którego gorąco pozdrawiam (jeśli to czyta) spytał, czy każdy może do mnie napisać na GG. Tak. Chętnie Poznam nowe osoby, ale prosiłabym bez głupich żartów i dowcipów.
2. Jest mi przykro, że tak wielu blogerów w wakacje przestaje dodawać notki. Ok. Ja rozumiem. Są wakacje, ktoś gdzieś wyjeżdża, jest upał, nikomu się nie chce. Na dodatek jakaś praca... No ale chyba są dni, w których tak strasznie Wam się nudzi? Nie wierzę, że nie w ciągu dwóch miesięcy.Jak przyjdzie rok szkolny będziemy mówić, że za dużo nauki itp.
3. Nie wiem, jak to będzie z kolejną notką, ponieważ 2.08 wyjeżdżam. Postaram się coś napisać podczas wyjazdu.
4. Przepraszam, że te rozdziały są takie "suche", ale muszę zwolnić z akcją xd
5. I przepraszam za to, że tu się tak rozpisałam, choć właściwie to nie miejsce na pisanie własnych uwag. Nie wiem, dlaczego, mam ochotę gadać,gadać i gadać (w tym przypadku pisać). Zapraszam na gg :)
Bardzo ładny rozdział. Wiesz jakie fragmenty mi się podobały. Edward. Nie ładnie odzywać się tak do matki :D
OdpowiedzUsuńAle mi to... sucho wyszło.
UsuńŚwietnie piszesz :)
Jej nie spodziewałam się takego zachowania po Carlisle, on zawsze taki ułożony a tu takie BUM! Jestem mile zaskoczona ;). Dobrze, że Esme powiedziała Edwardowi, że nie tylko on tak długo czekał na wybrankę serca bo przecież Carlisle czekał dłużej. Jak zwykle ciekawie, świetnie i cudownie (wcalw nie sucho) ;) Piszesz tak, że w kompleksy popadne ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego wyjazdu i dużo weny
Ala :)
Noteczka! Yey! ^^ To bardzoooo ciekawe. Muszę nadrobić jeszcze parę notek, ale itak czytam te bierzącce, bo niemogę się powstrzymać.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie, że nie zaprzestałaś pisać w wakacje.
Życzę ci duuuużo weny.
Pozdrawiam Limonka :)
PS:Wiem, że mam skłonność do dużej ilości "u" i "o" ^^
Jak zwykle pochłonęłam w kilka chwil. Nie pisz bzdur o tym, że rozdział jest jakkolwiek "suchy" - cokolwiek przez to rozumiesz. Podobał mi się, nie jako jedynej zresztą z tego co widzę. Co więcej, wiem z doświadczenia, że taki luz się przydaje, bo zbytnio pędząca akcja zamienia się w chaos i zaczyna męczyć.
OdpowiedzUsuńOoo, więc ktoś tutaj dał się ponieść emocjom ;> Wyszło, zwłaszcza, że wcale nie odebrałam tego jako coś nienaturalnego albo nie w ich stylu. Edward też okazał się bliski oryginałowi, poza tym rozbroiła mnie ta jego reakcja... Kurczę, a ja już liczyłam na wykład o kwiatkach i pszczółkach w wykonaniu Esme! xD
Tak więc jest przyjemnie i chwała ci za to. Ja niecierpliwie czekam na to, co będzie wkrótce - niezależnie od tego czy wróci akcja, czy też nie. Cokolwiek wymyśliłaś, zapowiada się ciekawie i naprawdę mam taką nadzieję.
Rozdział wkrótce zacznie się u mnie pisać. Ja blogów na wakacje również nie porzucam. W tym roku miałam pierwsze wakacje od jakichś 15 lat, więc chyba wolno mi wybić się z rytmu, prawda? Pocieszę tym, że w historii Alyssy Carlisle i Esme odegrają wielką rolę - o ile wcześniej nie udusisz mnie za pewne pomysły xD
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie,
Nessa =)
Dobra, wygrałaś kochana - zapraszam na rozdział 12 historii Alyssy =)
UsuńNessa.
Dostałam nagłego przypływu energii, w wyniku czego pojawił się rozdział numer 13. Nadal czekam na kolejny tutaj :D
UsuńPozdrawiam,
Nessa.
Rozdział nie jest suchy. Nie masz w tym racji. Piszesz świetnie. Czyta się bardzo szybko, aż miło. Jestem ciekawa co będzie dalej. Tak wiec czekam na nowy rozdział i życzę weny
OdpowiedzUsuńLuna - gohostwhisperer.blogspot.com
Strasznie przyjemnie i szybko czytało mi się ten rozdział. Jest GENIALNY! Naprawdę mi się spodobał. Ta rozmowa Edwarda i Esme była taka prawdziwa. Rozdział na pewno nie jet suchy. Ja osobiście nie lubię jak akcja toczy się tak szybko. Czasami aż miło poczytać takie sielanki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Jednym tchem przeczytalam wszystkie rozdziały i muszę ci powiedzieć że nieźle się wkrecilam C; Najpierw zaciekawila mnie akcja w Wenecji i u Volturich i nie spodziewałam się że tak szybko zechcą się pogodzić ale to w sumie i dobrze. Ale chyba wątek Roy'a wciągnął mnie najbardziej ;p Na początku bardzo mnie irytowal a potem kiedy szantażowal Esme zwyczajnie mnie wkurzal. Życzę weny i zapraszam do mnie na rozdzial 2 :)
OdpowiedzUsuńRozdział
OdpowiedzUsuńcudny i wcale nie jest suchy, jak ty to określiłaś! To co, że nie ma
jakiś bitw czy wilków, ale i tak jest super :) Te uczucia, które panują
między Esme i Carlisle'm... Cudnie to opisałaś...
Biedny Edward. Już sobie wyobrażam, jak on musiał się poczuć, kiedy
zobaczył swoich przybranych rodziców w takiej sytuacji... Biedak.
Jednak Esme zachowała się bardzo... wyrozumiale, decydując się na
rozmowę z nim. Nikt nie lubi żyć w samotności, a słowa Esme na pewno
dały Edwardowi wiele do myślenia.
Już czekam na nn :)
Pozdrawiam i weny życzę ;*
PS. Otrzymałaś ode mnie nominację, której bardzo serdecznie ci
gratuluję. szczegóły na mystery-of-bella-and-anyone.blogspot.com w
poście nominacje cd.
Rozdział przeczytałam już wcześniej - skomentowałam Ci go w sms'sie, nie zaszkodzi jednak przeczytać ponownie i podzielić się opinią w sferze bloggera :)
OdpowiedzUsuńTo nic, że pisze ten komentarz trzeci raz, bo mi ta popierdolona myszka leci na krzyżyk i co kliknę, to zamyka mi się przeglądarka XD Nie poddaję się xd .
Na początku Ultraviolence - mój ulubiony utwór z płyty zaraz po Money Power Glory <3
Czy tylko ja uwielbiam moment, w którym Esme 'kusi Carlisle'a? <3 A potem ten wybuch namiętności w wykonaniu Carla - nie spodziewałam się tego, myślałam, że skończy się na zwykłym miziu - miziu, a tu taka bomba. Poproszę o jeszcze, miśka :*
Przerywa im Edward. Podoba mi się dialog pomiędzy nim a Esme. Trochę mi go szkoda, jednyny singiel w rodzinie, musi się wsłuchiwać w myśli - niekoniecznie poprawne xdd - innych. Ogólnie słabo. No ale wiadomo, że niedługo pojawi się Bella i będzie hepi :3 Chyba, że nie będzie Belli :(
- Pieprzysz - XDDDDDDDDDDDDD EDZIOOOOO
Jak pewnie zauważyłaś, nie umiem pisać normalnych komentarzy :)
Ale i tak wiesz, że mi się cholernie podobało i czekam na 14.
No i wracaj szybko do domkuuu, bo tęskniee <3
Kocham :*
Hahahahahah ;) pośmiać to się musimy na GG. Ale rozwalił mnie ten komentarz xd Ty liczysz na Bellę? Ty?! Kurde,co się stało! Dziękuję za ten piękny i jakże wzruszającydo łez szczęścia komkomentarz, ale leniu, bierz się do pisania!!! Niedawno pisałam nn, ale moja wena na dziś się ulotniła, więc niech blogosfera przyjmie do wiadomości, iż rozdział 15(15 Madziu) pojawi się jakoś w tym tygodniu, ewentualnie później.
UsuńKocham :) *_*
Do zobaczenia na GG.
Szczerze mówiąc, miałam zostawić tutaj reklamę i zmykać.
OdpowiedzUsuńJednak parring zaciekawił mnie, bo lubię tych "staruszków" Edzia.
I tak czytałam, czytałam i bardzo urzekła mnie subtelność okazywania uczuć, to takie naturalne i łagodne było, że aż przyjemne. Czuć było w tym bardzo wiele miłości. Podobało mi się.
Oprócz tego potrafisz komponować niebanalne opisy - ubolewam, że tak krótkie.
Robisz trochę błędów interpunkcyjnych i literówek, ale da się z tym żyć, mam zamiar tu zaglądać!
Proszę o powiadomienie mnie o nowym rozdziale!
Pozdrawiam
Makowa Pani
http://upolowac-jelenia.blogspot.com/ << KLIK!
Zapraszam! :)
Kochana, masz wyłączone wiadomości od nieznajomych na gg? Bo coś się skontaktować z tobą nie mogę :P Jakby co: 4053520 ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Nessa.
Rozdział ciekawy jak całe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPodobała mi się w tym rozdziale rozmowa Esme z Edwardem. Też myślę, że Edward znajdzie kiedyś tą jedyną. Ciekawe czy będzie to Bella.
Będę czekać na kolejny rozdział.
Życzę weny na dalszy ciąg.
Hejjj ;*
OdpowiedzUsuńAż wstyd mi pisać. Przeczytałam ten rozdział parę minut po publikacji i byłam święcie przekonana, że skomentowałam. No cóż... skleroza nie boli.
Notka jest wspaniała! Edward dziwnie się zachował, no ale cóż... nie dziwię mu się. Ogólnie nie lubię go jako postaci, ale na twoim blogu zdobył moją sympatię ;)
Co do nn na moim blogu... łapią mnie ostatnio kawałki weny, ale przelewam ją na kolejny blog (arise-from-ash.blogspot.com), bo akurat teraz jego kolej. Przy trzech blogach trzeba ustalić kolejkę. Ale obiecuję, że nn pojawi się tak szybko, jak tylko pozwoli mi wena ;)
Pozdrawiam, całuję i życzę weny ;*
alicecullen1920
P.S. jeśli chcesz pogadać, napisz ;)
alicecullen1920blog@wp.pl
CZEŚĆ!
OdpowiedzUsuńwybacz, że dopiero teraz, ale...no cóż, jestem na wakacjach w Anglii, śledzę czy spotkam gdzieś tutaj jakąś gwiazdę (Rickmana bym chciała upolować, ale nie wiem czy mi się to uda :D) no i ogólnie mam dość dużo zajęć, a kiedy nie mam co robić, to nadrabiam sobie notki u blogerów. Wena już totalnie poszła się utopić, no ja nie wierzę po prostu :D
Co do rozdziału, to w moim odczuciu wyszedł bardzo fajnie. Bodajże zauważyłam jeden błąd, gdzie Esme była w rodzaju męskim....o tutaj: " Esme
Wiedziałem, że prędzej czy później uwiodę tego przystojniaka" taka drobna literówka, ale wiesz :D
No cóż, miłość rośnie tylko Edzio ciągle sam. Zobaczymy jak to dalej z nim będzie :D
Pozdrawiam <3
O! Edzio już nie może znieść, że jest sam! xD
OdpowiedzUsuńWiesz? Wzruszyłam się, jak czytałam końcówkę rozmowy Esme i Edwarda. Łezka zakręciła mi się w oku ^-^
Haha! Nawet nie wiesz jak zaczęłam się śmiać, jak Edward ich zobaczył xD
Maggie