Wolność
Esme:
Weszłam do kamienicy, w której mieszkała moja przyjaciółka, Kate i po chwili stałam już przy drzwiach od jej mieszkania. Nie wiem, dlaczego, ale na mojej twarzy gościł uśmiech. Chciałam już sobie pójść, gdy nagle drzwi się otworzyły, a w progu stanęła Kate.
Niska blondyneczka o błękitnych oczach i różowiutkich ustach. Była śliczna, niczego jej nie brakowało. Figurę również miała idealną. Rozdziawiła usta na mój widok.
-Esme, co ci się stało? Co ty tu robisz? -Zapytała. -Też miło mi cię widzieć, kochana. -Uśmiechnęłam się. -Byłam na spacerze i się pobrudziłam... -Marna wymówka, ale na szczęście moja przyjaciółka nie była na tyle rozumna, aby wiedzieć, co ukrywam.
-Mogę u ciebie troszkę pomieszkać? -Spytałam.
-No pewnie, że tak. Wejdź, rozgość się. Zrobić ci herbaty?-Była natarczywa.
-Nie, pójdę się odświeżyć. Wyglądam okropnie. -Powiedziałam, a moja przyjaciółka przeszyła mnie ponownie wzrokiem.
-Poczekaj, może dam ci moją sukienkę ?Ta jest bardzo brudna. -Zaakcentowała wyraźnie ostatnie słowo.
-Jeśli to nie problem. Obiecuję, że ci ją oddam i wypiorę.
-Daj spokój. -Powiedziała odchodząc do pokoju, w którym była szafa i powróciła z białą sukienką w czarne groszki. Była śliczna.
-Trzymaj. -Podała mi ją i wskazała gestem ręki na łazienkę. Ruszyłam w tamtym kierunku i wyszłam po dwudziestu minutach, odświeżona i nareszcie czysta. Nagle przystanęłam, bo zakręciło mi się w głowie.
-Esme... -Usłyszałam szept Kate. -Esme! Co ci jest!? Słyszysz mnie?! -Biegała obok mnie.
-Katie, wszystko w porządku. Zakręciło mi się w głowie, bo jestem zmęczona.
-Kobieto, połóż się, zaraz zrobię tobie coś do jedzenia. Mam wczorajszy obiad, albo nie, zrobię ci kanapki! Co ty na to? -Przykucnęła obok mnie, kiedy ja usiadłam na sofie.
-Obojętnie mi, ale faktycznie, zjadłabym coś.
-Dobra, to może rosół, bo mam, a ty się źle czujesz...
-Dobrze, może być rosół.
Katie odsunęła się ode mnie i poszła do kuchni otwartej na salon. Stała do mnie odwrócona plecami i opowiadała o czymś... Było mi miło, że to ja nie musiałam mówić. Moje zawroty głowy ustały, lecz teraz zabolał mnie brzuch i zrobiło mnie się nie dobrze. Nie wytrzymałam, przerwałam rozmowę mojej przyjaciółki i wybiegłam do łazienki... Zaczęłam wymiotować, ale nawet nie zorientowałam się, kiedy przyszła Kate.
-Co ci jest?-Spytała zrezygnowana.
-Nic. Na prawdę, nic. Jestem wymęczona.
-Oj, daj spokój! Od wymęczenia chyba nie zbiera ci się na wymioty. Chodź, połóż się.
Po tych słowach powędrowałam do salonu i opadłam na kanapę. Katie przyniosła jakiś koc i przykryła mnie nim.
-Zaraz rosół będzie dobry. To ci pomoże... Na ból brzucha!Dziewczyno!
-Co? -Spytałam, bo moja przyjaciółka skamieniała. -No co?
-Może ty jesteś.. w ciąży? -Wybuchnęłam śmiechem, gdy to powiedziała. W końcu tak bardzo chciałam mieć dziecko, lecz nigdy nam się nie udawało. Poza tym, tylko ja chciałam być matką, Charles twierdził, że jemu dziecko do szczęścia nie jest potrzebne... Tak bardzo mnie bolą jego słowa. Myślę, że gdybym miała takiego maluszka moje życie, by się zmieniło. Może mój mąż byłby dla mnie wyrozumialszy, lepszy.... Nie wiem. Wiem, iż pragnę mieć takie maleństwo w swoich objęciach i tulić je do snu.
-Esme! Słuchasz mnie?
-Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłaś?
-Kiedy ostatni raz miałaś miesiączkę?
-Czy ja wiem... -policzyłam na palcach- powinnam mieć... 10 dni temu! -Zawołałam radośnie. To cud! Istny cud! Zostanę mamą.... To możliwe! Słone krople poleciały mi po policzkach, a Kate otarła je swoimi wargami, gdyż gratulowała mi tego, że jestem w ciąży.
-Słuchaj, zupa jest już gotowa. Myślę, że powinnaś ją zjeść i przespać się. Wyglądasz potwornie, kochanie. -Stwierdziła, kiedy już ochłonęłam.
Trzy tygodnie później
...
Nadal nie wierzyłam, że zostanę mamą, to było wspaniałe uczucie. Pewnego razu Katie wróciła z zakupów podekscytowana.
-Coś się stało? -Zapytałam.
-Tak! Nie uwierzysz co! Byłam na rynku i spotkałam Charlesa. Zupełnie o nim zapomniałyśmy. Powinnaś prędko do niego biec i obwieścić mu, że będzie tatą... -Po usłyszeniu tych słów uśmiech zszedł mi z twarzy i zakręciło mi się w głowie. Ona miała racje, prędzej czy później musiałam wrócić do domu. Podejrzewam, że Charles niezbyt przejmował się tym, że zniknęłam. Poza tym nie mogłam siedzieć na głowie mojej przyjaciółce. Zdecydowanie NIE!
Pożegnałam się z Katie i poszłam do mojego domu. Tak bardzo się bałam, gdy położyłam dłoń na klamce...W końcu nacisnęłam na nią i popchnęłam drzwi.Nie słyszałam, aby mój mąż był w pobliżu, dlatego powędrowałam do salonu i skuliłam się w fotelu. Mój mąż zapewne spał, ponieważ słyszałam głośne chrapanie z sypialni.
Miałam nadzieję, że nie zauważy mnie fotelu, lecz to była nadzieja. Jedna, marna nadzieja. Po jakimś czasie, którego nie potrafię stwierdzić, usłyszałam czyjeś kroki od tyłu. To był on. Słyszałam charakterystyczne warknięcia. Pokrótce wszystko ucichło. Byłam pewna, że zobaczył mnie i zacisnęłam powieki i pięści.
-O... Królewna wróciła! -Zaśmiał się gardłowo. Po chwili poczułam, że szarpie mnie za włosy. Zaczęłam krzyczeć i błagać, aby przestał.
-Charles, nie!
-Z kim spałaś?! Louis, John, Jack, a może ktoś inny?!
-Nie, Charles! Zostaw mnie. Nie zdradziłam cię! Byłam u Kate! Zostaw, błagam! Zrobisz krzywdę naszemu dziecku... -Po dwóch ostatnich słowach puścił mnie i spojrzał na mnie.
-Dziecku?
-Tak. Jestem w ciąży... -Spuściłam głowę.
-Z kim?
-Z tobą.
-Acha.
Dziewięć miesięcy później
Urodziłam zdrowego, pięknego synka. Odpoczywałam teraz po sześciu godzinach porodu na szpitalnym łóżku. Byłam pewna, że mój synek jest pod dobrą opieką. Zasnęłam.
Nie wiem, ile czasu spałam. Kiedy się obudziłam stał nade mną lekarz, który przyjmował poród. Uśmiechnęłam się na jego widok, lecz on wydawał się być smutny. Przeczuwałam, że coś się stało.
-Coś się sta... stało? -Zapytałam niepewnie.
-Pani syn... On... Pani synek zmarł. -Wykrztusił to, a ja poczułam, jak wali mi się świat. Co to miało znaczyć? To nie możliwe. Nie on! Nie moje maleństwo, na które tak długo czekałam. Tylko nie on. Rozpłakałam się, a doktor mnie przytulił po czym odszedł.
Co? Jak???? Moje oczy naszły mgłą łez. To nie możliwe...
Nie chciałam stracić czasu i wygrzebałam się z szpitalnego łóżka. Wybiegłam z sali chcąc wydostać się ze szpitala. Kiedy to zrobiłam usłyszałam wołania pielęgniarki, lecz to mnie nie zatrzymywało. Nie ma mojego dziecka, nie ma mnie. Dla kogo niby mam żyć?! Nie chcę takiego życia...
Wybiegłam ze szpitala. Nic nie widziałam. Tego dnia deszcz lał, jak z cebra, co utrudniało mi wszystko. Co chwilę się potykałam, upadałam i okaleczałam w bose stopy. Czułam, jak moje włosy wieją na wietrze i było mi z tym dobrze. Moje ciało przeszywał chłód. W końcu przebiegłam las i stanęłam nad urwiskiem, nad klifem. To było jedyne wyjście... ŚMIERĆ. Nie chcę żyć, nie mam dla kogo. Chcę być doceniana i kochana. Odsunęłam się o krok, aby zrobić rozbieg i wskoczyć w otchłań oceanu. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, zaczęłam drżeć. Ziemia pode mną zaczęła się kruszyć i spadać do morza... A ja również spadłam,ale w ostatniej chwili chwyciłam jakąś gałąź. Zaczęłam wołać o pomoc, lecz tu mnie nikt nie usłyszy. To koniec, sama tego chciałam. Teraz giń. Strać wszystko.
Moje ręce nie mogły już wytrzymać. Poczułam na dłoniach bąble. Próbowałam się podciągnąć, ale byłam zbyt zmęczona, wykończona... Nic już nie widziałam. Nagle moje dłonie wyślizgnęły się i zaczęłam frunąć. Ja latam. Teraz już nie muszę się niczego obawiać, niczym martwić. Jestem wolna i jeszcze dziś dołączę do mego ukochanego synka i będę zsyłać ludziom pokój z góry. Leciałam bardzo krótko, już nie krzyczałam. Ekscytowałam się tą chwilą. Zdrowy na umyśle człowiek próbowałby się ratować, nie ja. I tak już nie ma dla mnie ratunku. Moje ludzkie życie się zakończyło,a raczej zakończy lada moment. Ostatni raz westchnęłam i wypuściłam powietrze po czym uderzyłam w lodowatą taflę wody. Fale rozbijały się o brzeg... Nagle poczułam, jakby coś rozpalało moje ciało, jakby ktoś wbił w nie tysiące igieł. W każdą wolną przestrzeń... I później już nie czułam nic. Totalna pustka, zarówno jak i w ciele,tak i w głowie. Co dalej?
________________________________________________
Omomomomomo!!! Jestem mega zadowolona z tego rozdziału i chciałabym Wam podziękować za komentarze(ale proszę o więcej :) ). Dziękuję Wam za wszystko. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze to czyta. Przede wszystkim chciałabym podziękować mojej przyjaciółce, Oliwci
świetny rozdział :) cudownie wszystko opisałaś :D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :)
Znalazłam chwilę, więc wpadłam i muszę powiedzieć, że masz ciekawy styl pisania, a i cała historia jest naprawdę ciekawa. Gdybyś mogła to informuj mnie o kolejnych ;D
OdpowiedzUsuńPozdro i weny
POISON
p.s dodam Cię do linków jeżeli nie masz nic przeciwko ;]
Dobree, masz ładny styl pisania, taki lekki ;)
OdpowiedzUsuńMnie też mogłabyś informować, a tymczasem zapraszam i do mnie -> dark-paradise-saga.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
Oczywiście, że mogę Was powiadamiać.
Usuń.DarkParadise. czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się szybko pojawi.
Cudny rozdział .!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz. !
Dużo weny i pomysłów. . ;D
PS. Zapraszamy do Nas :D:D
Owwww. <3 świetny blog.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jednym tchem;D
zapraszam do mnie
http://fred-miona-story.blogspot.com/2013/05/rozdzia-iv.html
Faaajne <333 Weny życzę i czekam na nn.
OdpowiedzUsuńSuper ten Rozdział podoba mi się najbardziej idzie Ci coraz lepiej - Tylko Tak DALEJ :) SK.
OdpowiedzUsuńNo no powiem, że mnie mile zaskoczyłaś tym rozdziałem ;)
OdpowiedzUsuńJest świetny, czytało się go lekko i przyjemnie.
Zaciekawiła mnie twa historia ! :D Czekam na więcej !
Pozdrawiam ;)
http://destroyerofevil-elitamagow.blogspot.com/