Rozdział 4
Ocalenie
Carlisle:
Tego dnia w szpitalu panował okropny tłok. Na korytarzu stali pacjenci wraz ze swoimi rodzinami, sale były przepełnione. Wszyscy pracownicy szpitala żyli tragedią Esme, która wczorajszego wieczoru dowiedziała się, że jej synek zmarł. Musiał to być ogromny cios dla niej, ponieważ wybiegła z poza terenu ośrodka. Do dziś nikt nie wie, gdzie jest. Bardzo się o nią martwię... Wczoraj, kiedy urodziła byłem zobaczyć, jak się czuje, lecz spała. Wpatrywałem się w nią około godziny... Jest taka piękna... Postanowiłem jej poszukać. Byłem wszędzie; na wybrzeżu, w lesie, w mieście! Nigdzie jej nie ma, a co najdziwniejsze nikt nie zdołał jej zatrzymać.
Nie potrafiłem wytrzymać, ani godziny dłużej w pracy, ale zmusiłem się do tego. W każdej chwili do szpitala mogły przyjść jakieś wieści o Esme. To nienormalne, że tak się o nią troszczę, ale pomiędzy nią, a mną jest jakaś dziwna moc, więź. Zazwyczaj mówi się, że to miłość, ale czy w moim przypadku to jeszcze możliwe? Czy mogę się zakochać? Sam nie jestem w stanie ocenić, co czuję do tej pięknej istotki... W duchu modlę się, aby to nie była miłość, ale... Dlaczego?
Szedłem szybkim krokiem przez korytarz, podążając do mojego gabinetu. Cały czas myślałem o wydarzeniach wczorajszego dnia. Z rozmyśleń wyrwał mnie przestraszony, męski głos.
-Doktorze Cullen! -Zawołał, a ja się odwróciłem. Był umięśniony, a obok niego stało jeszcze dwóch osiłków. Zakryłem usta dłonią. Rozmówca trzymał na rękach Esme! Nieprzytomną Esme! Gdybym mógł skakałbym z radości, lecz powstrzymałem się. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem bliżej. Nawet śpiąca, moja Anielica wyglądała tak pięknie. Spojrzałem na trzech mężczyzn po czym ponownie wbiłem wzrok w kobietę. Spoglądałem na nią z troską, co chyba zdziwiło ludzi stojących przede mną. Wyszeptałem jej imię. Nikt tego nie usłyszał, ponieważ było to niesłyszalne dla ludzkiego ucha.
-Chyba nie żyje. -Odezwał się nieśmiało mężczyzna, który ją trzymał. Pomyślałem, że to nie możliwe, ponieważ słyszę bicie jej serca. Uderza bardzo powoli, bardzo cichutko, ale jest nadzieja. Momentalnie podniosłem głowę i przeszyłem wzrokiem trzy osoby. Nagle nie słyszałem już nic... NIC! Nie ma już Esme! Starałem się być spokojny, moje oczy zrobiły się suche, co oznaczało, że płaczę. Szalałem z rozpaczy. Spostrzegłem, że obok nas przechodzi pielęgniarka.
-Siostro, mamy tu pacjentkę. -Powiedziałem drżącym głosem. Dopiero teraz zrozumiałem, że tak bardzo ją kocham... Jednak kocham kogoś. KOCHAM JĄ!
-Ale przecież ona nie żyje... -Odezwał się blondyn stojący po prawej stronie mojego poprzedniego rozmówcy.
-Siostro... Zabierzcie ją do... -głos mi się łamał, ale w porę zdążyłem się opanować- do kostnicy.
Rudo włosa pielęgniarka skinęła głową i zniknęła za rogiem. Po dłuższej chwili pojawiła się z noszami i kazała położyć na nie Esme. Przymknąłem powieki, żeby po chwili je otworzyć. Gdy to uczyniłem " moja ukochana" leżała już na noszach i zniknęła wraz z pielęgniarką.
Najchętniej rzuciłbym się z mostu, utopiłbym się, ale to na nic. Próbowałem tak kiedyś- siedziałem pod wodą przez cały dzień, lecz wampirom nie tak łatwo jest się zabić. Chciałem wybiec, musiałem zachować spokój i poprosić wybawicieli Esme do gabinetu.
-Zapraszam do gabinetu, jeśli można. -Powiedziałem cicho, bojąc się, czy w ogóle ktoś mnie usłyszy, ale moje obawy były na nic. Odwróciłem się na pięcie i przemierzałem korytarz w kierunku gabinetu. Słyszałem kroki jednego z mężczyzn. Zapewne pozostała dwójka została.
Otworzyłem drzwi i przepuściłem mężczyznę, po czym sam wszedłem do pomieszczenia i zająłem miejsce za biurkiem. Wskazałem gestem ręki na krzesło przeciw stołu, a gość zajął miejsce.
-A więc...-chrząknąłem- kiedy ją znaleźliście?
-Dziś rano. -Odpowiedział niepewnie przybysz.
-W jakich okolicznościach? -Zapisywałem, to co mówi w dokumentach.
-Leżała na brzegu morza. Prawdopodobnie rzuciła się z klifu, bo na jednym z nich znaleźliśmy kawałek jej sukni.
-Oddychała wtedy?
-Nie... -Powiedział, a ja to zapisałem na papierze. -To znaczy-dodał pospiesznie- zakaszlała, gdy udzielałem jej pomocy, ale później już nie oddychała, nie słyszałem tętna, ani oddechu.
-Dobrze. Rozumiem. Dziękuję panu bardzo. -Powiedziałem speszony, a mężczyzna wstał i wyszedł.
Zagłębiłem dłoń we włosach. Po chwili wstałem i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Moim celem była kostnica, która znajdowała się w piwnicach szpitala. Za pomocą pielęgniarki odnalazłem pokój, w którym była Esme. Słyszałem tylko jedno bicie serca- pielęgniarki. Poza tym zero żywych dusz. Wszedłem do pokoju.
Pachniało tu bardzo nieprzyjemnie, a ja, jako wampir dostrzegałem to jeszcze mocniej. Oprócz tego było tu bardzo zimno.
Spostrzegłem sylwetkę na metalowym stole przykrytą białym prześcieradłem. Podszedłem bliżej i ściągnąłem niżej prześcieradło. Ujrzałem twarz Esme. Po chwili usłyszałem coś niepokojącego. Jakby... Hm... Płynącą krew w żyłach, lecz nie była to krew pielęgniarki, ponieważ widziałem, że wyszła. Ta krew pachniała tak słodko... Zamknąłem oczy i usłyszałem cichutkie bicie serca. Takie samo, jak na korytarzu! To było serce Esme! Czyli, że ona jednak żyje, cieszyłem się. Słyszałem, że jej serce bije coraz ciszej.
Wiem, że tego chcesz, Carlisle. Wiem, że chcesz ją uratować, ale nie bądź egoistą. Pomyśl, czy ona chce żyć.... Zadręczałem się pytaniami, ale nie miałem czasu. Obejrzałem się wokół, by upewnić się, czy nie ma nikogo w pobliżu, ale nikogo nie dostrzegłem. Przybliżyłem się do szyi Anielicy. Jeszcze chwilę się zastanawiałem, czy zdołam się opanować. Nie miałem na to czasu i wbiłem kły w jej szyję. Unosiła się z bólu. Przestałem. Spojrzałem na nią. Moje nogi poniosły mnie pod ścianę. Opadłem na podłogę i zagłębiłem głowę w kolanach. Dopiero teraz dotarło do mnie, co zrobiłem! Ty egoisto! Ty podły egoisto!
Słyszałem jej jęki. Postanowiłem, że zabiorę ją do domu, lecz wpierw udałem się do recepcji i poprosiłem o kilka dni wolnego. Udało się bez problemowo. Powróciłem do kostnicy. Popatrzyłem, jak ona cierpi i wziąłem Esme na ręce. Skierowałem się do tylnego wyjścia.
Tego dnia lało, jak od kilku miesięcy. W wampirzym tempie przebiegłem do mojego domu. Położyłem moją ukochaną na łóżku, w sypialni. Patrzyłem, jak bardzo cierpi. Nienawidziłem siebie za to. Przemieniłem ją w potwora.
-Przepraszam, kochana. Tak bardzo przepraszam. Obiecuję, że ten ból minie.Wytrzymaj jeszcze kilka dni. Przepraszam, przepraszam. -Mówiłem do niej, bowiem wiedziałem, że mnie słyszy. Najbardziej dziwiło mnie to,że nie krzyczy, jak inne wampiry podczas przemiany. Wiła się z bólu na moim łóżku. Jej ciało wygięło się w łuk.
__________________________________________________
Rozdział czwarty już napisany. Przepraszam za moją nieobecność. Chciałabym Wam serdecznie podziękować za komentarze- uwierzcie dodają mi wiele siły i jestem bardzo dumna z nich. Nawet, kiedy ktoś mnie krytykuje, ponieważ jestem amatorem i chcę wiedzieć, co robię źle. Mam nadzieję, że i pod tym rozdziałem nie zabraknie komentarzy. Jeszcze raz wielkie dzięki ;* Kocham Was! Postaram się dodać kolejny rozdział jeszcze w tym tygodniu, ale niczego nie obiecuję, bo mam dużo nauki. Czekam na Wasze kolejne rozdziały.
Pozdrawiam i miłego tygodnia.
PS. Myślę, że jakoś przetrwam poniedziałek, dla mnie to najgorszy dzień tygodnia.
PS. 2 Jeśli macie jakieś propozycje lub polecacie swoje blogi to piszcie. Postaram się dodać zakładkę, w której będziecie mogli to pisać, na razie piszcie pod tym postem :)
PS. 3 Nie zapomnijcie o asku http://ask.fm/Carlesme4
To było piękne! Popłakałam się ze wzruszenia! :)
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny :) naprawdę, nie mam żadnych zastrzeżeń, ani nic :D
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga :)
Nie jesteś amatorką, piszesz dużo lepiej niż ja, kiedy byłyśmy rozdziałowo w tym samym miejscu ;*
OdpowiedzUsuńDark.Paradise.
Dziękuję bardzo za te miłe słowa.
UsuńDarkParadise. uwielbiam Twojego bloga i Twój styl pisania! Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział.
Cudowny rozdział :D
OdpowiedzUsuńBiedny Carlisle.. Zadręcza się ;/
Och.. Weny i pomysłów .!
Notka cudowna. Dlaczego taka króciutka? jestem na cb zła kochanieńka.
OdpowiedzUsuńPięknie prosze napisz coś czybko bo jestem naprawdę ciekawa co też bd dalej ;)
Pozdro i weny
POISON
Bardzo fajny rożdział bardzo mi się podobał czekam NN
OdpowiedzUsuńBloog naprawdę niesamowity, tylko szkoda, że ta notka taka króciutka :) Miałam cię informować, więc drugi rozdział na blogu : http://dra-story.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że czekałaś tak długo na mój komentarz, ale zazwyczaj zaglądam na blogi w weekendy.
OdpowiedzUsuńCo do bloga: moim zdaniem piszesz bardzo dobrze, ale te zdanie 'Udało się bez problemowo.', dziwnie brzmi. Bardzo ciekawe, szkoda tylko, że fani "Zmierzchu" doskonale wiedzą jak skończy się ich historia. Mam nadzieję, że będzie tutaj dużo zwrotów akcji i tzw. wyszukanych smaczków. Czekam na następną notkę. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. Pozdrawiam i zapraszam do mnie - jeżeli masz chwile to bardzo ucieszyłby mnie twój komentarz.
Super Rozdział czekam na dalszą część :) skibka :)
OdpowiedzUsuńTo jest swietne
OdpowiedzUsuńSorry, że dopiro teraz komentuję. Rozdział jest świetny. Jak już inni pisali, masz talent. Dopiero czwarty rozdział, a piszesz jako zawodowa bloggerka. Życzę ci weny i czekam na nn kochana.
OdpowiedzUsuńIssie
Kurde, zatkało mnie ;o Rozdział jest rewelacyjny !
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak zareaguję Esme ;)
Zapraszam do mnie na trzeci rozdział :)
Pozdrawiam, Alicja ;*
http://destroyerofevil-elitamagow.blogspot.com/
Zapraszam na 23 ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dark-paradise-saga.blogspot.com/