sobota, 5 października 2013

 Rozdział 2

    Carlisle:

       Słońce powoli wstawało, aby rozpocząć nowy dzień. Czy miał on być tak cudowny, jak dzisiejsza  noc z moją żoną? Esme siedziała teraz na tarasie. Była taka piękna, urocza... I tylko moja, co sprawiało mi ogromną radość. Wpatrywała się w jeden punkt oplatając rękoma zaciągnięte pod brodę kolana. Podszedłem do mojej ukochanej i przytuliłem ją od tyłu. Ona odwróciła głowę i musnęła moje usta. Zaśmiałem się na ten gest i w wampirzym tempie sprawiłem, że była w moich ramionach.
    -Na co ma pani dzisiaj ochotę?-Spytałem, a ona objęła moją szyję rękoma. Wydawała się być taka bezbronna, mogłem ochronić ją przed wszystkimi zagrożeniami.
- Liczę na to, że pan mnie gdzieś zabierze. Może pogoda nie jest idealna, ale możemy robić tyle ciekawych rzeczy! -postawiłem ją na ziemi i pocałowałem w czoło.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem... -zaśmiała się na te słowa, a ja jej zawtórowałem- może nie jesteśmy w samym centrum Anglii, ale niedaleko znajduje się Manchester. Co ty na to?-Zaproponowałem.
-Świetny pomysł! Słyszałam, że jest tam ogród botaniczny. Tak, Alice mi o nim opowiadała. Zachwycała się nim, więc może zajrzymy i tam?
   Wiedziałem, jak bardzo Esme kocha kwiaty i wszelką roślinność, jak mogłem się nie zgodzić?

*** 
    Przemierzaliśmy ścieżki ogrodu botanicznego. Esme świetnie się bawiła- ja trochę mniej. Buzia mojej żony nie zamykała się, wciąż mówiła o rodzajach różnych roślin i to z takim zaangażowaniem, że miło było jej słuchać. Nie sądziłem, że aż tak się tym interesuje.  
   Odwróciła się, gdyż dreptałem za nią z rękoma za plecami. Szła do mnie przodem. Była tak zagadana że nie zauważyła, jak wpada na dziecko. Dziewczynka, około pięciu lat, stała z butelką wody, która nie była zamknięta, i oblała nią Esme. Moja ukochana zamilkła i przykucnęła przy przerażonym dziecku. 
   -Prze... Przeprasz...am... -wyjąkała mała- ja nie chciałam. -Była całkiem zmieszana i nie wiedziała, co powiedzieć. Obserwowałem tą sytuację z rozbawieniem, chociaż było to niestosowne. 
-Nic się nie stało, skarbie-uśmiechnęła się ciepło brunetka, którą tak kocham. Chciała rozluźnić atmosferę- Jestem Esme a ty? 
-Mam na imię Diana. -Odparła dziewczynka cichutko. Wyglądała na zrozpaczoną, a przecież nic się nie stało. To tylko małe nieporozumienie. 
-Gdzie są twoi rodzice? -Zaniepokoiła się Esme i popatrzyła po okolicy, Diana zrobiła to samo. 
-Nie wiem... -rozpłakała się spuszczając głowę w dół - zgubiłam się... -mówiła przez łzy. Moja żona przytuliła ją do siebie. Taka słodka scena. Tak, miała otwarte serce dla każdego. 
-Nie bój się, kochanie. Ile masz lat?-dziewczynka pokazała cztery paluszki- Zaraz znajdziemy twoich rodziców. 
    Esme wzięła dziecko na ręce i  równie przestraszona,co Diana- ruszyła do przodu. Zrobiłem to samo. Kierowaliśmy się do wyjścia, gdzie najprawdopodobniej mogliśmy znaleźć opiekunów dziewczynki. Nie było ich tam. Diana rozglądała się w nadziei, że odszuka wzrokiem Emily i Spencer'a (jak się później dowiedzieliśmy). Po kilku minutach podbiegł do nas wysoki mężczyzna ubrany w brązową kurtkę i zwyczajne jeansy, a za nim niska blondynka w czerwonym płaszczu. Diana przypominała mi ją tak bardzo że wywnioskowałem, iż musi być jej mamą. Te same wielkie, niebieskie oczy, blada cera, czerwone usta i ten sam kształt nosa! Odetchnąłem, gdy maleństwo rzuciło się w ramiona swojej matce. Cała trójka cieszyła się zapominając o Bożym świecie. Objąłem Esme w pasie i ucałowałem we włosy. Ona również była już spokojna. 
  -Spisałaś się na medal -szepnąłem do jej ucha. Nagle mężczyzna zaczął mówić... 
 - Mam na imię Spencer a to moja żona, Emily -wskazał na blondynkę trzymająca córeczkę na rękach - niezmiernie państwu dziękujemy, że odnaleźliście Dianę. 
-Carlisle - podałem mu dłoń,którą uścisnął a później wycofałem się, aby Esme mogła się przedstawić - oczywiście to żaden problem. Cieszę się że mogliśmy pomóc, chociaż był to czysty przypadek. Mają państwo... -nie dane mi było dokończyć, gdyż ojciec Diany przerwał mi :
-Spencer, Emily -uśmiechnął się zawadiacko pokazując na żonę w momencie, gdy wymieniał jej imię. 
-Macie cudowną córeczkę. 
-To prawda. Tak bardzo się o nią martwiliśmy. Co za nieodpowiedzialność z naszej strony. Sam nie wiem, kiedy zniknęła. Emily trzymała ją za rączkę a później... 
-Jak możemy się wam odwdzięczyć? -Wtrąciła się jego żona, która podeszła trochę bliżej.
-Zapraszamy o godzinie dziewiętnastej do restauracji "The Rose Garden". Będzie nam bardzo miło, jeśli zaszczycicie nas swoją obecnością. Oczywiście na nasz koszt -zaoferował się Spencer. Popatrzyłem na Esme, która stała nieruchomo. Po chwili jednak uśmiechnęła się nieśmiało. -Przyjmijcie zaproszenie. Będzie nam bardzo miło. -Na twarzy Spencera zawitał szeroki uśmiech.
-No dobrze... -Westchnąłem.

***
    Esme: 
  
  -I jak wyglądam? -Zapytałam prezentując się w "małej czarnej" i wysokich, czarnych szpikach. Czekałam na odpowiedź, która i tak zawsze brzmiała podobnie. Jak każdej kobiecie, komplementy sprawiają mi przyjemność, zwłaszcza, kiedy prawi je ukochany mężczyzna. 
-Zawsze ślicznie... -zaśmiał się obejmując mnie w talii. Zatopił swoją twarz w moich włosach. -Kochanie... -Zamruczał. 
-Carlisle! -skarciłam go i zaśmiałam się. Czyżby mój mąż miał na coś ochotę?- Wychodzimy. -Wyrwałam się z jego objęć, kierując się ku wyjściu. Ktoś złapał mnie za dłoń. Oczywiście, doskonale wiedziałam kto to. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym odwróciłam się. 
-Kocham cię, kotku. -Carlisle przyciągnął mnie do siebie. Moje ramiona ulegały uściskowi jego silnych dłoni. Pocałował mnie czule i namiętnie. Brakowało mi tego... Rozchyliłam wargi, lecz po chwili on przymknął je w ognistym całusie. Zrzuciłam jego dłonie, zmuszając do położenia ich na plecach. Sama zaś oplotłam jego kark. Wtuliłam się w tors Carlisle' a. Stanęłam na palcach i musnęłam jego szyję. 
-Kocham cię. -Tym razem to ja wyznałam mu swoje uczucia. Zresztą słowa nie wyrażą moich emocji, które czuję w środku. Z zamyśleń wyrwał mnie śmiech męża. O co mu chodzi? 
- Esme, kochanie, spójrz na zegar. -Uśmiechnął się szarmancko. Zrozumiałam już, co go tak rozbawiło. 
-18.30 -odparł- zaraz się spóźnimy. 
   Przechodząc korytarzem natknęłam się na lustro. Wyglądałam naprawdę... źle! Jęknęłam cicho poprawiając włosy. 
-Nie mamy czasu! -Przeciągnął mówiąc to z nutką sarkazmu. Tak czy tak, nie słuchałam go, ponieważ byłam zajęta moim wyglądem. Straciłam grunt pod stopami, po kilku sekundach zorientowałam się, iż jestem w objęciach mojego księcia. Przewróciłam oczami- co rzecz jasna- nie umknęło uwadze Carlisle'owi.  Pokręcił głową wrzucając mnie do taksówki stojącej przed domem. 
       W ciemnym zaułku restauracji siedzieli rodzice Diany i sama ona. Wyglądała zjawiskowo! Różowa sukienka do kolan wspaniale dopasowywała się z jej karnacją. Jej mama- piękna blondynka- założyła tego wieczoru czerwoną sukienkę z krótkim przodem, długim tyłem. Materiał ciągnął się za nią, przydeptywała swoją kreację białymi szpilkami. Była wysoka a to, że założyła wysokie buty sprawiało, iż była wyższa od Spencera. Ten też był niczego sobie... Czarne spodnie i koszula w biało-czerwoną kratkę. Wyglądał... przystojnie! 
  -Witaj! -Uściskała mnie Emily. Później przywitałam się z jej mężem a na końcu z prześliczną Dianą. Rzuciła mi się w ramiona, poczułam ciepło na moim zamarzniętym serduszku. Wyobrażałam sobie tak naszą córeczkę... Mgiełka rozmyślań rozpłynęła się, gdy dziewczynka zaczęła mówić. Wciąż kucałam, aby dorównać jej wzrostu. 
     -To dla ciebie! -Podała mi karteczkę, która przedstawiała trzy osoby pośród lasu; kobieta o brązowych włosach, blondyn i dziewczynka. Po chwili domyśliłam się, że obrazek pokazuje mnie, Carlisle'a i Dianę. Uśmiechnęłam się i ucałowałam ją w policzek.
   Wieczór minął wspaniale. Diana zaprzyjaźniła się z dziewczynką z pobliskiego stolika. Mój ukochany rozmawiał ze Spencerem. Zagłębiłam się w rozmowie z Emily. Dowiedziałam się wiele. Na przykład, że rodzina Bird' ów mieszka w Manchester. Wkrótce jednak rozstaliśmy się, bowiem Diana zasnęła.
       -Wiesz, kochanie, umówiłem się ze Spencerem. Będziemy grali w golfa. - Powiedział Carlisle, gdy wróciliśmy do domu. Myślałam że to nasze wakacje, ale w końcu ja też miałam na jutro plany...
-To świetnie! Ja również spotykam się jutro z  Emily. -Oświadczyłam, a mój mąż musnął mnie w usta.

***
     Carlisle wyszedł, a ja zostałam sama. Diana przeziębiła się, jej mama z nią została. W końcu nic w tym dziwnego... 
     Mój mąż wyprowadził się z domu na cztery dni... Wracał tylko na noc. Spędzałam dni w samotności... W końcu wyżaliłam się Carlisle'owi... 
   -Masz rację, skarbie. To miały być nasze wakacje. Przepraszam -usiadłam mu na kolanach, a on pocałował mnie. - Może zmienimy miejsce, co? Chcę żebyś była szczęśliwa. -Posłał mi ciepły uśmiech. 
-Dziękuję. -Z jednej story chciałam stąd już odjechać, lecz z drugiej... Carlisle wynajął ten domek, ja narażam go na koszty. Zapewne w tym "nowym miejscu" również będzie chciał sprawić mi przyjemność. Znam go tak dobrze, że jestem pewna, iż mógłby wydać kilka miliardów dolarów, abym była szczęśliwa. Pozostało tylko wybrać jakieś miejsce. 
     -Pójdę się przejść. -Odparł po chwili. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. 
-Mogę iść z tobą? 
-Chcę pobyć sam. Jeśli pozwolisz... -Co miałam zrobić? Zdziwienie przeszywało mnie, lecz zrozumiałam go. 
-Oczywiście-pocałowałam go czule w usta. -Do zobaczenia, kochanie. 
I wyszedł. 
    Carlisle: 
   Chciałem przemyśleć kilka spraw, nie robiąc przy tym przykrości Esme. Zależało mi tylko na niej, nie na Spencerze, lub- co  gorsza- Emily. Moja żona zaprzyjaźniła się z kobietą mojego przyjaciela, ale zauważyłem, że po jakimś czasie... Rozstały się. I to nie z powodu chorej Diany. Czyżby Esme była zazdrosna? Może to ja mam tylko takie wyobrażenie? 
   Czyjaś dłoń dotknęła mojej. Spodziewałem się kto to. Odwróciłem się, moim oczom ukazała się śliczna twarz kobiety. Mojej Esme... 
   -Kochanie... Proszę, odpowiedz mi na jedno pytanie. -Usłyszałem  aksamitny głos. O co mogło jej chodzić? 
-Tak? 
-Czujesz coś do Emily? -Zaśmiałem się, tak jakby czytała w moich myślach. Teraz? Tak nagle? 
-Dlaczego tak sądzisz? 
-Widzę, jak na nią patrzysz... 
-Och, skarbie... -chwyciłem ją za biodra i przyciągnąłem do siebie- Nigdy... Nigdy nie spojrzałbym na żadną kobietę, dziewczynę, tak jak patrzę na ciebie. To ty jesteś moim oczkiem w głowie. Kocham cię! -Dwa ostatnie słowa wykrzyczałem w stronę oceanu, bowiem spacerowałem po plaży. Ponownie odwróciłem się do Esme. Zatopiłem rękę w jej włosach, drugą położyłem na jej plecach. Wpierw powoli ją całowałem, później przyspieszyłem tępo. Wziąłem moją ukochaną w ramiona i pobiegłem do naszego domku... 

____________________________________________________________
Napisałam... Wreszcie! Źle się czuję, więc chcę przeprosić Was za wszystkie błędy występujące w tekście. Proszę, zrozumcie mnie. 
ACHA! 
Dodawać nowe rozdziały, bo ostatnimi czasy na liście nie pojawiają się żadne nowe rozdziały, przez co nie mam czego czytać. 
KOCHAM WAS! DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE I LICZBĘ ODWIEDZAJĄCYCH. ♥♥♥
     

8 komentarzy:

  1. No i zjadło mi wcześniejszy komentarz o.O
    Mniejsza. I tak jestem zaskoczona, ze jestem pierwsza - przecież rozdział i cała historia są tak cudne, że powinnaś mieć ich tutaj mnóstwo. Podoba mi się, nawet bardzo, chociaż znalazłam kilka literówek, ale nie zamierzam ich teraz szukam. To zresztą były drobiazgi, a po ostatnich słowach wiem dobrze skąd się wzięły i cieszę się, że mimo wszystko zdecydowałaś się dokończyć ten rozdział. Warto było czekać, ale i tak mam nadzieje, że kolejny pojawi się zdecydowanie szybciej od poprzednika.
    Ach, Carlisle i Esme są uroczy, zwłaszcza kiedy jedno z nich jest zazdrosne - i to w sytuacji, kiedy nie ma o co.
    Pozdrawiam,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, pięknie dziękuję za komentarz na LITT. Nie sądziłam, że czytasz również to opowiadanie, dlatego jestem mile zaskoczona. Cieszę się też, że wpasowałam się w Twój gust i że rozdział dotyczący Esme i Carlisle'a aż do tego stopnia przypadł Ci do gustu. Ja również mam do nich słabość, więc mogę obiecać, że na pewno więcej o nich się pojawi. Co więcej, już teraz rozdział z perspektywy Esme jest zapowiedzią dość istotnego wątku, w którym wezmą udział właśnie Carlisle i Esme, dlatego mam nadzieję, że to Cię zainteresuje. W zasadzie gdyby nie rodzina Carlisle'a, cała koncepcja na tę historię już dawno by runęła, bo istnienie Lawrence'a to zaledwie wierzchołek góry lodowej; w takim wypadku tym bardziej nie mogłoby obyć się bez tej pary. Jeszcze sporo ich będzie, również w tej księdze, dlatego sądzę, że będziesz zadowolona.
    Raz jeszcze dziękuję za tak długi, cudny komentarz,
    Nessa.

    PS. No tak, przyznaję, że na oceny z wypracowań nie mogę narzekać :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Od czego by tu zacząć ? Może od tego, że zajebiście piszesz... Tak.! Piszesz zajebiście Kochana :D ; *. Heh.. Powtarzam się ale cóż ja na to poradzę. Rozdział wspaniały :) Ta scena z Esme, Carlisle' em i Dianą w ogrodzie botanicznym <3 I zazdrość Esme :) Na szczęście nasza parka się pogodziła. Muszę przyznać, że Esme i Carlisle są drugą najfajniejszą parą ze zmierzchu :) A do tego Ty tak fajnie opisujesz ich losy, że już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) Oby był szybko ;p.
    Oczywiście nie chcę Cię pośpieszać, bo oceny w szkole są najważniejsze, ale jak tylko będziesz maiła czas to pisz. xD
    Pozdrawiam ; **.!
    Marta..

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodałam, dodałam ^^ Codziennie dodaję. A tak po prawdzie, to jak najbardziej piszę na bieżąco. Mało kiedy mam coś do przodu, bo po prostu tak nie potrafię, żeby coś mi się marnowało na dysku xD
    Hej, napisz do mnie na e-male'a, pogadamy - justyna1062@op.pl ^^

    Nessa

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakby co, odpisałam ci na e-male'a. Nie wiem tylko, czy doszło, bo mi twój adres uciekł i brałam ten z zakładki Kontakt ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Powracam z nowym rozdziałem, na który serdecznie zapraszam.
    http://sevmiones-story.blogspot.com/2013/10/rozdzia-szosty.html

    - wybacz, że tak pod rozdziałem, ale nie masz spamownika :c

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że nie skomentowałam, mój błąd. Reflektuję się teraz.
    Bardzo udany rozdział, strasznie mi się podobał, liczę na więcej takich :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo! I kolejny rozdział, kiedy jest tak słodko! :D To miło z ich strony, że pomogli małej Dianie. Do tego dzięki temu zyskali nowych przyjaciół ^.^
    Esme i Carlisle jako para są wspaniali (:
    Maggie

    OdpowiedzUsuń